Sasuke nie było tego dnia w szkole, a plotka o jego gejostwie obleciała szkołę w trybie natychmiastowym. Naruto był tematem numer jeden w całej szkole.
Nieustannie czuł się obserwowany i oceniany. W szatni specjalnie się nie przebierał, kiedy usłyszał całą prawdę od Shikamaru.
Nieobecność Sasuke i znowu ta... samotność znowu go... dopadła.
*
Tą decyzję podjął w sekundę. Była pierwsza w nocy. Światło księżyca w pełni padała na jego twarz przez niezasłonięte okno.
Wiedział, że ma żałośnie słabą psychikę. Że jest podatny i wrażliwy jak baba. Na pewno podejmuje decyzje zbyt pochopnie i gwałtownie, ale taki już jest. Już wystarczająco się nasłuchał od psychologa.
Raz go uratowali, może i tym razem uratują.
Albo nie.
Dłonie mu się nie trzęsły. Wstał powoli z łóżka i popatrzył na piękny księżyc.
Po chwili wziął telefon do ręki i napisał do Sasuke krótką wiadomość. ,,Sasuke, dziękuję za wszystko''
Za wszystkie chwile, które spędziliśmy razem, za pocałunki, za zwierzenia w nocy, za imprezy, za wspólne wakacje, za to, że podniosłeś mnie po upadku.
Spodziewał się, że tym razem będzie roztrzęsiony, może nawet uroni łzę, będzie się użalał nad sensem życia albo spróbuje się powstrzymać, żeby nie krzywdzić innych. Pamiętał, jaki ból zadał Itachi'emu. A teraz chce go oddać, a potem... co? Wyrzucić, bo miałby już osiemnaście lat. Z Minato nic go nie łączyło, nie widział się miesiąc z Sasuke, który najpierw nie chodził do szkoły, a później musiał się przenieść do liceum w Sunie.
Znów nie miał przyjaciół, znów był odrzucony i niechciany, znów czuł się okropnie i znów nie mógł nic z tym zrobić. Był pieprzonym bohaterem tragicznym, który nieważne co by zrobił, to i tak przyniosłoby mu to klęskę - prędzej czy później.
Zszedł do kuchni i wrócił po chwili do pokoju. Miał mały, ostry nożyk w dłoni.
I jakoś się nie bał. Po prostu, nawet był... odprężony.
Krew w jego żyła zaczęła szybciej płynąć, a serce mocniej bić. Wziął głęboki oddech i ułożył się pod kołdrą na swoim łóżku i przytulił do poduszki.
- Takie proste - pomyślał, kiedy ostrze przebiło się przez cienką warstwę skóry na nadgarstku. Zrobił łagodne cięcie, to jeszcze nie było to.
Dopiero kolejne sprawiło, że skrzywił się z bólu i skulił, wypuszczając nożyk z dłoni. Krew zaczęła plamić całą kołdrę.
Otworzył mocno zaciśnięte oczy i spojrzał na drzwi, których nie zamknął z nieuwagi. Nie mógł uwierzyć, że zapomniał o czymś takim.
W drzwiach jak zamurowany stał Minato. Opierał się o futrynę, jakby sam nie mógł ustać. Dopiero po kilku sekundach się otrząsnął i podbiegł, prawie rzucając się na Naruto. Zdjął z siebie bluzkę i przycisnął ją do ręki, okręcając ją i zaciskając mocno na ranie. Nie była szeroka, ale strategiczna. Krew pokryła i mężczyznę. Uklęknął obok Naruto i odrzucił nożyk na drugi koniec pokoju. Po czym uniósł chłopaka tak, aby oparł się plecami o ścianę i siedział.
Naruto patrzył przez zamglone oczy na Minato i nie odzywał się. Pozwolił mu robić to, co chciał. Trzymał rękę w górze, aby krew miała utrudniony dopływ do dłoni.
Minato związał kawałek z rozerwanej już bluzki na łokciu chłopaka, aby jeszcze bardziej powstrzymać krew. Na minutę zostawił Naruto samego i zbiegł po schodach na dół. Szybko przeszukał apteczkę w łazience i zabrał bandaże i uciski. Sekundę potem był znowu przy chłopaku, który dzielnie się trzymał i próbował zrobić wszystko, co było w jego mocy.
- Jestem cholernie złym ojcem - powiedział Minato.
Na te słowa Naruto szerzej otworzył oczy. Był... zdziwiony. Byli podobni, ale nie pomyślałby, że...
Siedział obok niego, jego... tata i obejmował go przez godzinę, dawał mu pić, nakarmił gorzką czekoladą, ale potem nie odezwał się już nawet na słowo. Milczeli w spokoju, a rana się zasklepiła, krew, która pokryła ubranie Naruto i pościel zdążyła zaschnąć.
Uzumaki zasnął wtulając się w ciepłą klatkę piersiową Minato, ciągle będąc głaskany po włosach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz