Most wydawał się mu taki wysoki, jakby znajdował się kilometry nad taflą zimnej rzeki. Bał się wysokości. Barierka zniknęła, a słońce uporczywie paliło go w oczy. Przetarł je, po czym zauważył, że spada. W myślach zaczął panikować. I przez to właśnie obudził się, szeroko otwierając oczy i biorąc głęboki łapczywy oddech. Jedną ręką odgarnął przydługie już włosy ze spoconego czoła, a drugą ułożył na szyi, jakby chcąc sprawdzić, czy nadal może swobodnie oddychać.
Koszmary nie znikają.
Wiedział, że sen musi zwiastować coś niedobrego.
*
Wiadomość była jednak inna, kiedy po powrocie z ich wycieczki w drzwiach stanął Itachi.
W oczach Naruto pojawiły się łzy. To ten mężczyzna zaadoptował go z sierocińca. Dla niego właśnie tak o siebie dbał, starał się nie sprawiać problemu, był niesamowicie wdzięczny za danie mu lepszej przyszłości. Wyśmienicie się uczył, osiągał sukcesy, zdobywał medale w sztukach walki. I od myśli samobójczych po wypadku i śmierci Neji'ego po części odciągała go świadomość sprawienia smutku właśnie Itachi'emu.
Sasuke rzucił się bratowi na szyję i wyściskał. Minato uśmiechał się i także podszedł i od razu zaczął rozmowę, że jak to go tak szybko wypuścili ze szpitala, bez ani słowa uprzedzenia i jak się tu w ogóle znalazł.
Naruto obserwował tę scenę z oddali. Ale nie miał odwagi podejść do niego. Wydawało mu się, że na to nie zasługuje. Skrzywdził go wcześniej i prawie zabił teraz. Natychmiastowo poszedł do łazienki, rzucił się do umywali i oparł o nią dłońmi, spuszczając swobodnie głowę. Kompulsywnie nabierał oddechy, jakby się topił. Spojrzał na lustro i przez chwilę nie poznał samego siebie. Odkręcił kran i ochlapał lodowatą wodą twarz.
Nie był na to gotowy.
*
Impreza u Shikamaru była czymś na co Sasuke czekał. Minato zawiózł jego i Naruto pod szkołę, a stamtąd doszli do domu Nary. Cóż... po prostu bardzo dobrze, że nie widział, tego, co oni. Było około dwadzieścia osób, które jakoś się zmieściły w jednorodzinnym, piętrowym domu.
Weszli do środka i na wejściu powitał ich lekko wstawiony Shikamaru z piwem w plastikowym, przezroczystym kubeczku.
- Sasuke, kurna, miałeś przyjechać wcześniej i mi pomóc - zarzucił od razu.
- Jasne, em... - próbował wydusić Sasuke.
- Zbłądziliśmy na drodze życia - rzucił Naruto.
- Tak, kot nam przebiegł przez drogę i musieliśmy iść na około i te sprawy - dodał Sasuke.
Shikamaru już z skwaszoną miną miał odpowiedzieć na takie wytłumaczenia, gdyby nie to, że dołączyła się do nich Temari. Wzięła chłopaka pod rękę i szybko zabrała na stronę. Mrugnęła do nich jeszcze na odchodne, a Nara wyszeptał coś w stylu "Jeszcze na ten temat pogadamy". Ale Sasuke wiedział, że już skończyli rozmowę.
- Dobrze się bawcie - krzyknął Sasuke, widząc jak Temari prowadzi go na górę.
Wiedział, że tylko Shikamaru będzie z nią tylko gadać, ale i tak może się ponabijać z niego i całej sytuacji.
Zaprowadził Naruto do salonu, w końcu ten nigdy tutaj nie był i pobieżnie oprowadził po domu. Rozpoznali tutaj wszystkich członków ich grupy na karate. Shikamaru zaprosił wszystkich jako rekompensata za jego nieobecność przez cały okres wakacji na zajęciach. Skręcił kostkę i był wykluczony.
Temperatura mimo późnej godziny była wysoka.
Hinata i Tenten wachlowały się ręką. Było zaskakująco duszno, ale nie nieprzyjmenie. Gaara i Lee pokazywali sobie ruchy karate jednocześnie trzymając piwa w rękach, Lee w pewnym momencie wywrócił się, oblewacjąc spodnie Gaary. Wszyscy wybuchli śmiechem.
- Szczęściarz - mruknął Sasuke i sięgnął po puszkę piwa dla siebie i Naruto. - Chcesz? - spytał.
Blondyn pokiwał głową. Odebrał i otworzył puszkę od razu wypijając łyk alkoholu. Nawet nie przypuszczał, że kiedyś to będzie dla niego takie proste.
- Ty, debilu!
Lee ryknął śmiechem, zarumienił się, szybko wstał z podłogi. Podrapał się ręką za głowę i uśmiechnął szeroko, zamykając jednocześnie oczy.
- Nic się nie stało przecież Gaara.
- Jak ojciec wyczuje ode mnie piwo, to będę miał szlaban na cały rok szkolny na wychodzenie z domu, mówię wam. Cholera, jeszcze Temari by darował, ale ja jestem z was najmłodszy.
- Pójdźcie na górę, pożyczysz jakieś spodnie od Shikamaru - powiedziała Sakura.
- Lepiej nie - doradziła Ino, wchodząc do pokoju z kuchni z przekąskami w rękach.
- Dlaczego? - spytał Gaara.
- Ona jest zajęta... - Położyła przekąski na stolik na środku salonu i podała Sakurze paczkę czipsów. - Em... no, wiesz. - Machnęła ręką sugestywnie. - Shikamaru - dokończyła.
- Pierdolisz? - odparł wulgarnie rudy.
Dosłownie sekundę potem już leciał na korytarz i wchodził po schodach, żeby sprawdzić teorię Ino i "obronić" swoją starszą siostrę.
Lee pijańsko znowu się roześmiał.
- Lee nie pijesz już więcej - powiedział Sasuke, patrząc na jego stan.
- Ale inni zaczynają kolejeczkę, skoro już wszyscy przybyli na miejsce - dodała, wyjątkowo jak na nią, śmiało Hinata, machając flaszką 0,7l wódki.
Wszyscy zgodnie usiedli wokół stolika, a Tenten doniosła kieliszki.
*
Tak około drugiej, kiedy już wszyscy byli niewiarygodnie rozanieleni, rozhulani i rozluźnieni przez alkohol Sasuke wymknął się razem z Naruto po cichu (no, prawie, bo blondyn dosyć niezgrabnie wywalił się na schodach i przez minutę śmiał się, mówiąc że nie jest w stanie się podnieść) na górę. Sasuke opluł się i próbował go wciągnąć, ale skończyło się na tym, że sam wylądował na schodkach.
- Głupku, nogę bym sobie złamał - powiedział najpierw niby obrażony. - I rękę, a w ogóle to dwie najpewniej - mamrotał.
- Jasne, swoją kościstą dupę najlepiej, a tego w gips nie wsadzisz - zaśmiał się Naruto.
Sasuke zdzielił go po głowie i odrzekł:
- Moja dupa ma się bardzo dobrze, o to się nie martw.
Dotarli do drzwi do małego pokoju Shikamaru.
Uzumaki zaśmiał się, chwycił w dłonie twarz bruneta i przybliżył ją. Ich usta spotkały się. Sasuke położył ręce na ścianie, po obu stronach głowy Naruto i przyparł go mocno. Wsunął dłonie w jego gęste, jasne włosy i całował nieustannie.
I już nic się nie liczyło. Byli tylko oni.
Zapomnieli o całym świecie.
A Hinata to wszystko widziała. Aż otworzyła usta ze zdumienia, ale szybko się opamiętała i po cichu, ale szybko zbiegła po schodach. Poszła do łazienki i oparła się o umywalkę, patrząc na swoje odbicie w lustrze i dosłownie nie wiedziała, co robić i jak zareagować.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz