Say Something to blog z opowiadaniami o tematyce slash/shōnen-ai. Znajdują się tutaj opowiadania autorskie, fanfiction z Naruto, Harry'ego Pottera i inne treści. Gry do bloga: 1, 2, 3, 4.

27.1.17

Potworny Sen - Rozdział 3

Wiesz, jak smakuje moja krew? Jak nienawiść do siebie i troska o ciebie.

- Tu jest dziedziniec - mówił spokojnie.
Otworzył wielkie drzwi. Dało się poczuć mocny zapach przeróżnych kwiatów.
Był to wielki plac po brzegi wypełniony krzewami. Rosły tam różne, piękne rośliny. Drzewo, które stało na samym centrum dziedzińca było mu dobrze znane. Magnolia - różowa i delikatna. Dokładanie taka sama rosła niedaleko jego domu.
Dom… ciekawe, jak rodzice zareagują, pewnie pomyślą, że Gaara uciekł. Rodzeństwo… może zaczął go poszukiwać. Mimo że normalnie rozmawia z wampirami to ma wrażenie, że są w innym państwie. Musi się o to zapytać.
Kierowali się wśród żółtych kwiatów, obok były kolorami posadzone: czerwone, niebieskie, białe i fioletowe. Róże, rumianek i bzy. Z drzewek owocowych był wiele mu nie znanych, wiśnie jeszcze znał i jabłka też, ale takich żółtych owoców nigdy nie widział!
- Hym, co to jest? – wskazał palcem.
- Cytryna, kwaśna, ale zdrowa. Będziemy mieli z niej sok na kolację - odpowiedział.
Porozglądał się trochę. W oko wpadły mu krzaczki z dużymi, białymi kulkami. Liście miała jak pokrzywa.
- A to…
Podszedł do rośliny i ukucną koło niej.
- To jest właśnie Seikatsu - dokończył.
- Dobrze, wytłumacz mi jedno. Jak to jest, że jest lato, pomijając to, że jest strasznie zimo, a kwitnie bez, który powinien rosnąć na jesień, albo tulipany… one powinny już dawno przekwitnąć.
Naruto zaśmiał się.
- To tajemnica, zresztą sam tego dojdziesz - powiedział blondyn.
- To niesprawiedliwe - rzekł. 
- Nie, Gaara. 
Podziwiali razem urok dziedzińca. Jedyne żywe rośliny w promieniu wielu kilometrów.
- Zaraz jest obiad - powiedział nagle.
- Nie moglibyśmy się trochę spóźnić - rzekł rudowłosy.
- Ani o sekundę – mówił stanowczo Narto.
- Ale musisz mi tyle powiedzieć, mam wiele pytań! - wykrzyczał. 
Pociągnął chłopaka za rękę, aby szedł szybciej.
W jadalni ze ścianami brzoskwiniowymi stał na białym dywanie wielki stół. Rozłożono na nim wiele potraw i napoi; pieczenie, ryby, sałatki owocowe, surówki, soki. Sztućce zostały już rozłożone. Tam znajdowało się o wiele za dużo jedzenia jak na trójkę osób. To wszystko się marnuje, a to tylko obiad! Mógłby za to wyżywić całą wioskę na tydzień. Sam nie wiedział od czego zacząć.
Kiedyś był biedny, a teraz żyje w dostatku, co prawda jest tu uwięziony, ale oprócz gryzienia to wszystko jest dobrze. Przynajmniej tyle może powiedzieć po tygodniu mieszkania tutaj. Musi uważać na swoje zachowanie. Nie ma jego dawnych przyjaciół ani rodziny, ale tamci zapewne chcieli by spalić go na stosie lub wbić drewniany kołek w serce niż wyżywić i płacić za utrzymanie. A to przez to, że urodził się z rudymi włosami.Naprawdę nie rozumiał, dlaczego mieszkańcy jego starej wioski kazali mu się wynieść. Po prostu go wyrzucili, a on wędrując trafił na las.
Sasuke miał jakiś powód porwania mnie, a nie kogoś innego. Może miał dobrą krew?
Uchiha wkroczył dumnym krokiem do pomieszczenie i usiadł na starym, obitym drogim materiałem krześle.
Gdy udali się do pokoi po zjedzeniu posiłku, Naruto powiedział:
- Dobrze, teraz mam czas. O co chciałeś mnie zapytać?
- Właściwie… - myślał nad tym, do czego doszedł na obiedzie. – Czy ja mam smaczną krew?
Naruto roześmiał się. Już dużo razy dzisiaj się śmiał, choćby z głupoty rudego. Wcześnie, chyba z samotności, popadł w depresję. Małą, ale jednak.
- Trochę, nie mam do czego porównać. Tylko ciebie próbowałem. I nie znoszę tego robić  - przyznał się. - To, co teraz muszę robić, kiedyś mnie bardzo bolało. Nie rozumiałem, jak ktoś może być tak okrutny. Sasuke prawie wyrywał mi szyję - dodał szybko.
Siedzieli w małej na skórzanej kanapie salonie w południowej wieży. Było przytulnie, ogień miło palił się i ogrzewał ich. Tuż po kolacji Sasuke kazał im nie wychodzić z tego miejsca aż do jego przyjścia. Najprawdopodobniej chciał osobiście się upewnić, że Naruto wypije tyle, ile on każe. 
- A jak się tu dostałeś? - spytał nieśmiało.
Naruto spiął się na to pytanie.
- Właściwie to tak samo jak ty, ale ja miałem gorzej. Może opowiem ci to, co sam wiem o Sasuke.
Gaara pokiwał głową.
- Sasuke szedł właśnie do swojej drogiej przyjaciółki, która niedługo miała wyjść za mąż. Jej wybrankiem miał być wysoko urodzony czarodziej. Dziewczyna nie chciała słuchać woli ojca. Spotkali się, aby spróbować wymyślić sposób, aby uniknąć zaślubin i spotkać się ten ostatni raz, bo chciała wyjechać. Szli w swoje tajemne miejsce za cmentarzem. Był wieczór, a ich zaatakowały cztery bestie. Obudził się parę dni potem w tym zamku. Opiekował się nim dorosły mężczyzna, który go przemienił. Z niewiadomego mi powodu ten, który przemienił kogoś musi się tą osobą opiekować, aż sam nie umrze. 
- Wampiry mogą umrzeć? - spytał zdziwiony.
- Kołek w serce - odpowiedział szybko i stanowczo. Naruto doskonale wiedział, że ta wiedza i tak nie przyda się chłopakowi.
- Ach, tak. Zapomniałem o tych przesądach. Dobrze, a co z tą dziewczyną?
- Dziewczynę zagryźli. Jak psa.
Twarz Naruto nie wyrażała żadnych emocji.
- Ach! - Popatrzył na swoje uda. - To musiało boleć, ale mam nadzieję, że nie wypróbujesz na mnie tej sztuczki - zaśmiał się cicho.
- Nie bój się. Ja raczej nie będę rozrywać żyły jak Sasuke. Po ostatnim razie nadal mam ślady.
Naruto dotknął się w zabandażowaną szyję.
- Czy... czy mógłbyś to rozwiązać? Chciałbym zobaczyć.
Gaara wyciągnął rękę przed siebie i opuszkami palców przesunął go gładkim materiale i bladej skórze na twarzy.
- Pokażę ci, gdy się zagoi. Nie chcę, żebyś się przestraszył - dodał i odtrącił dłoń.
- Teraz to na pewno tak zrobię - odparł łagodnie i zaśmiał się.
Gaara nie dał za wygraną, a jego ręka sunęła swobodnie po jasnych, krótkich włosach.
- Co dalej było z Sasuke? - spytał się nagle.
- Ach, tak. Chłopak, który miał się ożenić okazał się potężnym magiem. Przyszedł tutaj i przeklną wieżę, w której walczyli. W południowej wieży są nadal szkielety osób. Zabił ostatniego z rodu Uchihów, ale też siebie.
- A dlaczego pan ma taki przydomek? - dopytywał się, usilnie chcąc uzyskać odpowiedź.
- Tutaj nie ma tak, jak u ciebie. Są nazwiska, przekazywane z ojca na syna. Sasuke należy się to, bo został żywy to on jest spadkobiercą klanu wampirów i to jego dom.
- W takim razie, ty też jesteś Uchiha, prawda? - spytał. 
- Tak - powiedział po chwili wahania.
- To czemu się nie postawisz? Też masz władzę! - zadowolony z odpowiedzi krzyknął.
Gaara popatrzył się na Naruto z determinacją w zielonych oczach.
- Kiedyś zrozumiesz - westchnął cicho.
- Kiedyś, kiedyś... a ja chcę teraz - szepnął niecierpliwie.
Chłód powiał w ich stronę i odwrócili się do drzwi.
W nich stał Sasuke w masce bez uczuć wymalowanych na twarzy
- Mój, mój panie... Tak szybko postanowiłeś nas odwiedzić - wybełkotał Gaara.
- Wypiłeś już? - skierował pytanie do Naruto, a ten pokręcił głową przecząco.
- To na co czekasz? Wiesz jak to robić, w końcu jak tyle razy na robię próbowałem, to powinieneś się nauczyć - dodał stanowczo i sucho, a Naruto skulił się.
Gaara wstał i wystawił szyję, a potem szepnął: 
- Chodź, bo potem i ja oberwę - powiedział. - Proszę - dodał smutno.
- Kiedy ja nie mogę. To... jest złe! A ty się boisz, ręce ci drżą - krzyczał. Nie potrafił skrzywdzić siedemnastoletniego chłopaka.
- Wcale nie, może tylko się denerwuję, ale po za tym... - zniecierpliwił się. 
Podszedł do Sasuke i powiedział: 
- Nie mogę. Boję się bardziej niż on - wskazał palcem.
- W takim razie mogę zrobić tylko jedno. Wież mi, ale kiedyś też miałem opory. Jakieś dwieście lat temu, dla jasności. 
I się zaczęło.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Czytelnicy