Wróciłam z wakacji i znów piszę. Oto ostatni, bardzo krótki rozdział.
Itachi właśnie wracał z zakupów i szedł rozpakować torby z jedzeniem do kuchni. Jednak, gdy tam dotarł zobaczył Naruto siedzącego na krześle przy stole.
- Czego chcesz? - zapytał Uchiha.
- Przyszedłem porozmawiać.
- O czym? - skrzywił się.
- Chciałem się wytłumaczyć - odparłem chłodno.
Uchiha, że już nie da rady go wyrzucić. Położył siatki na blacie, usiadł na krześle obok mnie i oparł się o stół.
- Mów.
Odrobinę się speszyłem.
- Dobrze, po prostu powiedziałem Hinacie i Kibie - przyjaciołom - o tym, co było na tym cholernym sprawdzianie.
Uchiha zamrugał szybko ze zdumienia i powiedział z kpiną:
- Myślisz, że to wszystko?
Jego głos zamrażał. Młody mężczyzna przez chwilę nie wiedział, co odpowiedzieć, ale w końcu się otrząsną z amoku.
- No, tak. A niby co jeszcze?
W Itachi’m zawrzała krew.
- Może to, że od początku to zaplanowałeś, gówniarzu!
Więc wracamy do starego przezwiska.
- Nic nie zaplanowałem, to przypadek - mruknąłem cicho.
- Naprawdę, i masz nadzieję, że w to uwierzę. - To nie było pytanie, lecz czysta kpina, jednak oczy mówiły coś innego. To właśnie go zdradzało i z tego się niezmiernie cieszył.
- To prawda.
Popatrzyliśmy sobie prosto w oczy, a gdy Itachi zobaczył łamiącą tęsknotę i skruchę, sam pękł.
Po chwili skapitulował.
- Jak ty sobie teraz to wszystko wyobrażasz?
Jasne światło słońca wyłoniło się z okna i na ich twarze padły ciepłe promyki, w końcu wiosna idzie. Naruto uśmiechnął się lekko, ukazując białe zęby i złapał ręką Itachi’ego za szorstki policzek.
- Żyj i pozwól mi żyć z tobą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz