Say Something to blog z opowiadaniami o tematyce slash/shōnen-ai. Znajdują się tutaj opowiadania autorskie, fanfiction z Naruto, Harry'ego Pottera i inne treści. Gry do bloga: 1, 2, 3, 4.

13.6.13

O: Efekt wampira


- Naruto! – krzyknął. Jego głos, który przetną panującą ciszę, rozbrzmiewał po wielkim domu w dzielnicy klanu Uchiha.  Dotarł także do młodego chłopca.

Chudy, niski, coraz mniej wesoły, strachliwy niebieskooki – tak można było określić tę postać. Był w swoim pokoju. Średniej wielkości łóżko z bordową pościelą. Ciemne, drewniane biurko, komoda, półki oraz fotel, na którym siedział i czytał książkę. Wręcz z szybkością geparda, natychmiastowo odłożył ją na swoje miejsce. Zacisnął dłonie i zagryzł wargę.

Wyszedł, zamykając drzwi i biegnąc przez ciebie. W końcu znajdował się przed biurem Sasuke. Wziął głęboki oddech. Wiedział, że nic nie zrobił, ale on zawsze coś chce. Doszuka się tylko po to, żeby wlepić mu karę. To już powtarza się od jakiegoś czasu. Praktycznie, co tydzień. Bardzo boli. A on ma z tego korzyści i satysfakcję.

Jeszcze tylko kawałek. Chwycił za klamkę. Już nie ma odwrotu. Uczucie, że dzisiaj będzie gorzej niż kiedykolwiek wcześniej. Nie wie, co się z nim potem stanie.

- Dłużej nie można było? – pyta.

Nie odpowiadam, patrzę mu w oczy, lecz od razu spuszczam wzrok. Przechodzi przeze mnie nieprzyjemny dreszcz. Zauważyłem tylko, że ma na sobie koszulę z jakiegoś drogiego materiału, i że siedzi przed biurkiem.

- Choć do mnie – wskazał na swoje kolana. – usiądź. Bo inaczej znowu każę ci wypić krew, ale tym razem więcej niż zwykle.

Potulnie wykonuję jego polecenie. Okrakiem na nim. Jak zawsze. Już chwilę potem chwyta mnie za ręce i przytrzymuje je.       

Odchylam szyję i eksponuję blizny czyli jeszcze nie uleczone pamiątki z innych kar. Kontem oka zauważam, że czai się.

Pewnie, żeby złapać mnie za kark. Wlewa zawartość butelki , której nawet nie widziałem do moich ust. Metaliczny smak przedziera się przez moje gardło i spala je. Przyciągną moje ciało do siebie. Polizał. I wtopił się w szyję. W żyłę. I spijał moją krew. Długo, bardzo długo. Za dużo. Nie wiem, ile mi jej jeszcze zostało. Po takich ‘akcjach charytatywnych’ nadal dziwiłem się, że mam czym się poruszać.

Chyba zemdlałem…

*

Wystraszyłem się. Nie wiem co robić! Nie musiałem tyle pić! I sam nie musiałem mu tyle dawać! Przecież nic nie zrobił, a ja się zdenerwowałem. Moje głupie kaprysy. Ale to chyba normalne. To mój pierwszy dawca. Zdecydowanie za dużo krwi. Oczywiście musiałem najeść się w tedy, kiedy byłem pełny. Żeby tylko co! Zaniosłem go do swojego pokoju. Nie dam rady, wzywam lekarza.

Doktor uważnie zbadał blondyna i stwierdził wyraźny i znaczący ubytek krwi. Zabrał go na cztery dni, szybko przeprowadzili transfuzję. Okazało się, że mają dość dużo tej grupy, bo jest ona bardzo powszechna. Powiedzieli, że musi zdecydowanie przytyć. Gdy się obudzi dawać dużo wody do picia i tabletki ustabilizacyjne. Muszę też co często przychodzić do niego i wietrzyć pokoje. 

Niestety nie mogą tam trzymać go dłużej, ponieważ, była to bardzo mała klinika, a bardzo dużo pechowych osób. Było zdecydowane przepełnienie.

Jeszcze odrobinkę mililitrów, a byłoby po nim. Dobrze, że zemdlał, ponieważ inaczej bym chyba nie zareagował. Umarłby.

Dobrze, że dali mi dodatkowe leki na zbicie gorączki. Od razu, czyli pierwszej nocy, gdy zasnąłem przy nim, tuż obok, słuchając bicia serca – miał wysoką temperaturę. Trzymałem go za rękę. Patrzyłam jak poci się i walczy z żołądkiem przepełnionym krwią.

Nic nie pamiętam. Jakby ktoś wyrwał mi siłą kawałek wspomnień. Jestem osłabiony.
Muszę wyjść z tego pokoju. Nie mogę tu zostać, a im dłużej tu jestem tym gorszą mogę dostać karę. Tym razem mi się dostanie. W głowie mam czarne scenariusze. Wysączy ze mnie krew, a potem, wyjątkowo wychłosta.

Gdzie są moje ubrania? Jestem w jakiejś przydługiej koszuli. Nie czuję, żebym miał na sobie bokserki. Muszę się przebrać i wracać do pracy. Potem będę się zamartwiać! Najpierw muszę się stąd wydostać. Przyznaję, że jestem tu pierwszy raz. Wiem tylko, że bardzo trudno przedostać się z sypialni Pana do jego biura. Sam się o tym przekonałem, kiedy raz zabłądziłem w korytarzach. Może było tam jakieś tajne przejście? Nie wiadomo. Dobra, nie da rady się wydostać. Nie mam też ubrania, a nie chcę świecić gołym tyłkiem. Cóż... pozostaje tylko czekać na przyjście Sasuke.

*

Słyszę... słyszę kroki. Napinam ciało i zaciskam oczy. Po chwili Sasuke powala mnie na łoże. Skąd wiem, że to on? Bo tylko on tu mieszka i tylko on ma taki zapach. Czuję, jego wargi na moich. Byłem zaskoczony. Otworzyłem oczy nie dowierzając. Ciekawe czy to, co widzę jest prawdziwe?

Ręce i nogi zaczęły mu się trząść.

Otwiera usta, próbując coś powiedzieć. On za to nie wykorzystuje tego, ale zaledwie pogłębia odrobinę pocałunek. Trudno się przyznać, ale to jego pierwszy.

Kiedyś był moim najlepszym przyjacielem. Wszystko się zmieniło jak mnie porwał; upozorował moją śmierć, co było ciosem dla rodziny i powiedział, kim tak na prawdę jest.

Po chwili mój Pan się odsuwa. Chwyta mnie dłońmi za policzki.

- Tak się o ciebie bałem, Naruto. - mówi zachrypniętym głosem i wtula się w moją szyję.

Nie o mnie tylko o krew!


Szyję. Tak wyeksponowaną i odkrytą. W jednej chwili jego obojczyk i kark obsypuje gęsia skórka. Tylko cienki bandaż graniczy z jego twarzą. Zamieram, a on to czuje.

- Nie obawiaj się. Nic ci już nie zrobię, masz moje słowo.

On się boi. Jest wręcz przerażony moją reakcją. Tak łatwo rozczytać jego emocje, jak z książki. Muszę mu dać oparcie, a potem powiedzieć prawdę.

- Zaprowadzę cię do kuchni. W końcu musisz coś jeszcze jeść - powiedział.

Sasuke umieszcza Naruto na krześle w jadalni i sam idzie do kuchni przygotować posiłek. Po chwili blondyn widzi parę kanapek z serem, pomidorem i wędliną, lecz wampir wraca i znów przychodzi siada naprzeciwko z szklanką czerwonego soku wiśniowego. Naruto nie widział, kiedy Sasuke dolewa sporą ilość krwi.

Brunet zmarszczył brwi i zacisną dłoni pod stole.

- Naruto... - zaczął. - Musimy porozmawiać.

- O czym?

- O tym jak cię wyleczyłem. Nie oddychałeś przez cztery minuty.

Sasuke wziął głęboki oddech i w myślach policzył do dziesięciu.

- Najpierw wypij sok.

- Dobrze. - Naruto zgodził się na to niepewnie.

Po chwili jednak zorientował się, że napój nie do końca smakuje tak, jak powinien. Miał w sobie metaliczny, słodki posmak. Blondyn skrzywił się i po chwili spytał się:

- Co to jest, bo nie przypomina wiśni.

- Jednak tu one są. Mało, ale są. Zaraz ci wyjaśnię, ale najpierw powiem, że niedługo będziemy mieli niewolnika.

- A co? Ja już ci nie wystarczam!

- Nie oto chodzi. Ty po prostu nie masz już ludzkiej krwi.

2 komentarze:

  1. Cześć! :) Widzę, że prowadzisz bloga yaoi, więc dobrze się składa, bo z koleżanką postanowiłyśmy założyć spis blogów z opowiadaniami o tej właśnie tematyce. Wiele już takich akcji krążyło po polskim Internecie, niestety wiele one nie pożyły. Fajnie by było, gdybyś nam pomogła, zgłosiła się i dodała gdzieś na blogu nasz banner lub link.

    Zapraszamy na: http://homoerotyczne.blogspot.com/ i mamy nadzieję, że do nas dołączysz! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. eeee...koniec komentarza ;D Nie no, po prostu nie umiem sobie wyobrazić tak absurdalnej sytuacji ;p Zbyt abstrakcyjne dla mnie by oboje byli wampirami ;D

    OdpowiedzUsuń

Czytelnicy