Say Something to blog z opowiadaniami o tematyce slash/shōnen-ai. Znajdują się tutaj opowiadania autorskie, fanfiction z Naruto, Harry'ego Pottera i inne treści. Gry do bloga: 1, 2, 3, 4.

11.6.16

O: Anioł - I

Nazywam się Naruto Uzumaki. Mam tylko jedenaście lat. Nie posiadam rodziców. Jestem samotny. Ludzie mnie nienawidzą, widzę to w ich oczach. Bezdusznych, pełnych pogardy. Udają, że nie istnieję. Ale i tak wiem swoje, po prostu mnie nie chcą widzieć. Dla nich jestem tylko szkodnikiem. Nie wiem, dlaczego. Co im zrobiłem?
Kiedy miałem rok, mój tata zmarł, a mama jeszcze wcześniej, bo przy moim porodzie. Potem zajmował się mną mój ojciec chrzestny. Miał brązowe oczy i tego samego koloru włosy. Jego ciepłe spojrzenie rozgrzewało mnie od środka. Był dosyć niski jak na mężczyznę w jego wieku. Miał delikatne rysy twarzy i drobne, umięśnione ciało. Byłem dla niego miły, zawsze grzecznie się zachowywałem. Kochałem go. Opiekował się mną i zniknął. Od roku prawie roku przychodzę na jego grób. Wszyscy mnie za to obwiniają. Za śmierć. I nikt mi nie wierzy. Ludzie mówią, że mam w sobie bestię, demona.
Miałem dom. Wprawdzie to tylko dwa pokoiki i łazienka, ale mi wystarczały. A teraz dowiedziałem się, że moje schronienie spłonęło w wielkim pożarze, tak jak osiem innych mieszkań. 
Nie mam, gdzie się podziać, ale przynajmniej uratowałem moją przytulankę, którą dostałem od taty na moje pierwsze urodziny. Ta zabawka pozwala mi przetrwać trudne chwile. Przedstawia żabkę - była mała i bardzo dużo dla mnie znaczyła, z resztą tylko ona mi pozostała.
Drugi dzień głoduję. Niemiłosiernie burczy mi w brzuchu. Siedzę z podkulonymi pod szyję nogami na brudnej ziemi. Opieram plecy o szczątki domu. Rozglądam się. Przytulam misia. Łzy same kręcą mi się w niebieskich oczach. Próbowałem być taki jak kiedyś - silny, radosny i wesoły... ale nie miałem powodu do szczęścia. To jest za trudne. Ledwo daję radę. Utraciłem prawie wszystko. Osobę, która mnie wspierała i rozumiała, rodziców.
W szarym kącie chlipałem cichutko. Ludzie są nieczuli na krzywdy mu wyrządzone. Co ja bym dał za jedną, bliską mi osobę. Rodzinę albo dom. Wtedy płakałbym ze szczęścia. Wiele osób uważa te rzecz za błahostki, które  zawsze będą mieli. A nie zauważają, jak dużo to znaczy. Nie doceniają, dopóki nie stracą. 
Obok mnie przechodzi młoda kobieta z małym, może czteroletnim dzieckiem, które je kanapkę. Dziewczynka uśmiechnęła się do swej mamusi. Zrobiło mi się smutno. Miałem dość. Nie płakałem już. Nie posiadałem siły ani łez. Nie pamiętam, kiedy ostatnio się uśmiechnąłem. 
Rozpoznałem po chmurach, że zbliża się burza, której tak się obawiałem. 
Kolejna postać przechodzi obok mnie z siatką pełną zakupów. Mężczyzna zatrzymał się i skierował swój wzrok na mnie. Podszedł i uklęknął. Zobaczył moje zapłakane i opuchnięte oczy, porwane ubrania. Wyglądam jak wieszak, bo nie starczało mi pieniędzy na jedzenie. Dotknął moich brudnych, posklejanych, blond włosów, których nigdy nie lubiłem, nikt nie lubił. Dzieci nazywały mnie blondasek lub potwór. Nie znosiłem ich.
- Jak się nazywasz - spytał. 
Zauważyłem wysokiego i przystojnego mężczyznę o kruczoczarnych włosach i onyksowych oczach bacznie wpatrzonych we mnie.
- Zgubiłeś się? - Na to pytanie również nie odpowiedziałem. - Zaprowadzą cię do rodziców - rzekł.
- Nie... nie mam rodziców - odpowiedziałem niepewnie.
Na jego mlecznobiałej twarzy malowało się zdziwienie i zmartwienie.
- To do domu... - zaniepokoił się, chłopak miał może szesnaście, siedemnaście lat, ale posturą wydawał się być mężczyzną.
- Masz dom, prawda?
Znacznie posmutniałem.
- Miałem - zacząłem wreszcie odpowiadać. - To ten za mną - rzuciłem szybko, kończąc swoją wypowiedź. To, co zobaczył go przeraziło. Wiedział o wielkim pożarze.

2 komentarze:

  1. Biedny Naruto :( Czekam na dalszą część ;)

    OdpowiedzUsuń

Czytelnicy