Link do oryginału: [klik!]
Autor: HPFangirl71
zobaczył* - w ogyginale pisze poczuł, ale to by nie miało najmniejszego sensu, więc to zmieniłam.
Było ciemno, kiedy James wkradł się do pokoju Albusa.
Spojrzał na swojego młodszego brata, który leżał wciąż nieruchomo w swoim małym
łóżku i zobaczył* uśmiech na jego piegowatej twarzy.
- Al, śpisz? – wyszeptał, szturchając chłopca po nodze.
- Nie, czekałem na ciebie – odpowiedział, jego głos dochodził
cicho spod kocy, którymi był owinięty.
– Pomyślałem, żeby zaczekać aż mama i tata zasną – powiedział
James, kiedy odsunął przykrycie, przez co mógł otulić się nim razem z jego bratem.
Gdy był obok niego, czuł ciepło Ala przy swojej chłodnej
skórze. Przytulił się do niego, owijając ramię wokół jego talii w zaborczym
uścisku.
- Byli dzisiaj bardzo rozmowni – wyszeptał mu do ucha.
- Tak, zgaduję, że byli… - zadumał głośno.
Dłoń Jamesa wśliznęła się pod flanelową górę od piżamy Ala,
jego palce drżały przez dotyk ciepłego ciała.
- Pomyślałeś kiedyś, że to, co robimy jest złe? – Al nagle zapytał
cichym, zamyślonym tonem.
- Co to znaczy, Al? Masz wątpliwości? Żałujesz bycia ze mną,
prawda? – powiedział James, kiedy zaczął całować go czuło po szyi.
Al obrócił się twarzą do brata, sunął ręką po ciele i szerokiej
piersi. Płaczliwie westchnął, potrząsając głową.
- Oczywiście, że nie… Nigdy
nie żałowałem niczego, co zrobiłem z tobą, Jamie. Kocham cię tak bardzo, ale
trochę mi wstyd za to wszystko.
- Wstydzisz się mnie kochać, Al? – powiedział łamiącym się
głosem.
- Nie… to po prostu fakt, że jesteśmy spokrewnieni. Jamie,
jeśli byłby to ktokolwiek inny, wykrzyczałbym moją miłość na cały świat, ale
jesteśmy tej samej krwi i to sprawia, że po prostu czuję się nieco źle. – Głos Albusa urwał się trochę, jak mówił, bo
wiedział, że jego słowa ranią Jamesa.
- Nie… Al, nie myśl tak. Może inni ludzie nie potrafią
zrozumieć, jak to jest, ale to nie prawda, że robimy źle. To, co czujemy do
siebie jest ważne. To wszystko, co powinno mieć znaczenie.
Przyciągną brata blisko, ich usta były zaledwie parę
centymetrów od siebie.
- Al, skarbie, kocham cię, i wieżę, że nie ma w tym nic
złego, pomimo tego, że jesteś moim bratem – powiedział szorstkim, wzruszonym
głosem.
Albus przybliżył się. Jego usta zostały mocno przyciśnięte do
warg młodszego, a jego noga rozsunęła uda Jamiego i tam pozostała. Drugi
chłopak jękną w chwili dotknięcia ciepłych warg Ala. Jego język błagał o
wejście, a Al chętnie przyjął jego wtargnięcie. W szaleństwie warg, języków i
zębów. Pocałunek stał się żarliwy i przepełnione bólem głodu. Oboje wiedzieli,
że to uczucie nie powinno między nimi
istnieć. To był obłęd, żaden z nich nie mógł przestać…
Palce Jamesa powoli rozpinały guziki koszuli. Al skierował
dłonie w kierunku bokserek starszego. Obaj prawie identycznie jęknęli. Ich usta
połączyły się ponowie i przemieniły pocałunek w delikatne pieszczoty. Poznawali
nawzajem swoje ciała. To było coś więcej nić tylko fizyczne potrzeby, kochali
się, a to co miało tutaj miejsce, w ciemności zbliżało ich do siebie jeszcze
bardziej.
Ten rodzaj intymniej przyjemności, musiał mieć rację…
James i Al byli braćmi… znajomymi… kochankami… bratnimi
duszami… I Jamie miał rację, nic innego nie powinno mieć znaczenia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz