To było takie proste. Znalezienie mnie. Ledwie co opuściłem Privet Drive 4, a Śmierciożercy wytropili mnie w ciągu paru dni.
I stałem właśnie naprzeciwko Czarnego Pana w pięknym parku, w małym miasteczku położonym około pięćdziesięciu kilometrów od domu wujostwa. Stałem po kolana w dużym stawie. Voldemort kroczył spokojnie alejką brzozową. Liście szeleściły, drzewa kołysały się, a wiatr przyjemnie wiał. Promienie słoneczne oświetlały jego postać. Poplecznicy w czarnych szatach i maskach ustawili się w półkole za swoim panem.
Wydziałem go po raz kolejny tak blisko. Wiedziałem, że ucieczka już nie ma sensu. Chciałem, żeby mnie złapano. Pragnąłem zakończyć walkę o swoje życie, ciągły strach. Postanowiłem postawić wszystko na jedną kartę. Nie potrafiłem walczyć z najpotężniejszym czarnoksiężnikiem tych czasów. Nie chciałem widzieć cierpienia na twarzach innych. Wojna się jeszcze nie zaczęła, a ja już byłem przerażony. Miałem nadzieję, że moja śmierć powstrzyma tysiące bitew. Że Anglia podda się, gdy ich 'wybawca' zginie i nie będzie stawiała oporu. Zapanuje nowy ład. Takie miałem marzenie. Ale zaczynałem już wątpić, kiedy Voldemort stał już tuż przede mną.
Postępowałem tak, jak zaplanowałem. Bez słowa wyciągnąłem różdżkę, a Śmierciożercy roześmiali się.
Odwróciłem różdżkę i skierowałem ją na Voldemorta. Zaskoczony wziął ją ode mnie. Poplecznicy Czarnego Pana otoczyli mnie, a jeden złapał mnie boleśnie za ramię.
Poddałem się mu.
Cudne! <3 Jak zwykle, zresztą! <3 Ładne opisy i uczucia, a koniec - mimo iż to tylko trzy słowa - miażdżący. <3
OdpowiedzUsuńPisz więcej i dłużej, no! :D
Buziaki! :* :)
Dziękuję pięknie :)
UsuńNaprawdę ładne drabble oraz pełne emocji. Idealnie potrafię sobie wyobrazić taką sytuację. Harry czuje się bezradny i przerażony. Ma nadzieję, że jeżeli się podda, to ograniczy liczbę śmierci. Jednak tak naprawdę nie wiadomo co się stanie. Zakończenie pozostało otwarte, chociaż decyzja została podjęta.
OdpowiedzUsuńDziękuję, aż mi się miło zrobiło, Myst :)
Usuń