Say Something to blog z opowiadaniami o tematyce slash/shōnen-ai. Znajdują się tutaj opowiadania autorskie, fanfiction z Naruto, Harry'ego Pottera i inne treści. Gry do bloga: 1, 2, 3, 4.

23.4.15

P: Ametyst - III

Z dedykacją dla ~Wielki Mistrz Monte
Rozdział trzeci - Niespodzianka w pokoju.


   Gdy rudowłosy, piegowaty nastolatek odrywa się od stołu pełnego smakołyków i łakoci, chłopcy podążają za nim.
    Ametistri zastanawia się, jak wyglądają pokoje, o których tyle słyszał. Był w Hogwarcie dwa tygodnie, ale nie pozwalano mu wchodzić do takich miejsc. Z kadry nauczycielskiej nie znał tylko profesora od Obrony Przed Czarną Magią. Wiedział, czego ma się spodziewać po nich i mniej więcej jakie są ich wymagania. Na przykład: McGonagall traktowała teorię za ważniejszą i doceniała staranność czy też wytrwałość. A dla Snape'ana pierwszym miejscu stawiał szacunek dla niego samego i jego przedmiotu, wystarczyło tylko zachowywać się należycie i wykazywać chęć, a on to doceni. Chociaż teraz, gdy jest Gryfonem będzie mu trudniej zapunktować. A wbrew pozorom dało się z nim porozmawiać. Chyba doceniał to, że mimo okoliczności znalezienia się w skrzydle szpitalnym i wybiciu jego rodziny oraz przyjaciół, nie poddał się ani nie użalał nad sobą. 
   Wiedział, że prefekci ustalają hasło, a potem mówią je każdemu. O hasło zapyta się Gruba Dama, która strzeże domu - obrazem, na którym jest namalowana. W Slytherie przechodzi się przez ścianę, ale przejść na drugą stronę może tylko prawdziwy Ślizgon. W Ravenclawie były drzwi bez klamki. Należało odpowiedzieć poprawnie na zadanie przez nie pytanie. Gdy nie wiedziało się odpowiedzi trzeba było poczekać na mądrzejszą osobę. Za to w Hufflepuffie prześliznąć się za obrazem martwej natury, w piwnicach Hogwartu, niedaleko kuchni. To były ciekawe i pomysłowe sposoby, ale najbardziej oryginalnym wydawały mu się pytania.
   Schody w szkole robiły dużo zamieszania, bo lubiły sobie pożartować. Miło popatrzeć jak jakiś Krukon zapomina wziąć z dormitorium eseju i pędzi po niego, a tu nagle znajduje się na zupełnie innym piętrze bez możliwości zejścia z niego. Chodzenie po stromych schodkach było jak wspinaczka. A zwłaszcza, gdy mieli się dostać na siódme piętro.
   Gdy znaleźli się już przed wyznaczonym miejscem zobaczyli Neville'a, który pomachał do nich. Teraz dokładnie można było się przyjrzeć jak wyrósł. Był wyższy o kilka cali, schudł, jego twarz wymężniała, ale w środku nadal jest tym samym, ciepłym Neville'm - ale tym razem z odznaką prefekta na piersi. Teraz mógł odejmować Ślizgonom punkty, a w szczegółności fretce... Na tą myśl Harry mentalnie przyłożył sobie ręką w policzek.
    - Hej, Neville. Możesz nam powiedzieć jakie jest hasło? - zapytał Ro.
   - Jasne, to: Lukrowy lew. - Neville uśmiechnął się i szepnął coś na ucho przyjacielowi, na co ten odwzajemnił gest.
    - Zakwaterowani jesteście w komnacie z numerem dwa i już pojawił się tam wasze kufry.
Gruba Dama ukłoniła się lekko nowemu Gryffonowi i zażądała od niego hasło.
    - Lukrowy lew.
Obraz odsunął się do góry, a chłopcy przeszli przez wejście za nim ukryte.
  Pokój wspólny Gryfonów był prostokątnym, przytulnym pomieszczeniem. Czerwonozłote ściany dodatkowo były pokryte czerwonymi gobelinami. Znajdowało się tam wiele stolików oraz miękkich foteli, gdzie uczniowie rozmawiali ze sobą, świętując dzisiejszy brak ciszy nocnej. W kominku płonęło ognisko i ogrzewało uczniów. Na ścianie obok wejść znajdowała się wielka tablica zapełniona ogłoszeniami i plakatami.
   - To - Ron wskazał dłonią wejście po lewej. - jest dormitorium chłopców. A to - wskazał drugie, po prawej. - dziewczyn. Chodźcie, mamy bardzo blisko pokój.
Przeszli zaledwie kawałek korytarza i już mieli swoje lokum, czyli dwójkę. Jednak nie spodziewali się tam innych osób, więc gdy stanęli w drzwiach zdziwili się osobami, które już zajęły łóżka.
  Dumbledore miał racje, mówiąc, że trochę tutaj pozmieniali. W sypialni znajdowało się pięć drewnianych łóżek z czerwoną, aksamitną pościelą. Przed nimi były kufry z rzeczami uczniów. W jednym z kątów stał piec, który palił się słabo. Wielkie okno dawało niewiarygodnie wspaniały widok z wysokości wieży. Obok jednego z łóżek był stół i tylko cztery krzesła na pięć osób.
    Otóż na łożu najbliżej okna siedział Draco, a jego brat za to był najbliżej drzwi, po lewej stronie.
    - Wiedziałem, że będziesz w blisko nas, ale nie sądziłem że wylądujesz w pokoju ze mną, Malfoy - rzucił Ron.
    - Ron, nie zapominaj, że ja mam to samo nazwisko - odezwał się Capicorn, zwracając na siebie uwagę.
    - Okej, Corn. Ale mówiłem o Fretce.
    Harry pokręcił głową.
    - Ogarnij się! Nie dość, że Tiara wymyśliła sobie przyjęcie mnie do tego domu, do Gryfiaków! Ty to rozumiesz? To jeszcze Longbottom kazał tutaj mieszkać. Z wami, nie uważacie, że już dużo wycierpiałem?
    - Nie, należało ci się, ale nie wiem, dlaczego ja też muszę być w to zamieszany. To bardziej kara dla nas, co nie, Harry? - Capicorn obserwował ze ich. Nie za bardzo wiedząc, dlaczego tak od razu się kłócili. Draco, jak wiadomo był sfrustrowany, że nie dał rady znów oszukać Tiary, ale inni...
    - Niby co byście takiego zrobili, aniołki? Jesteście za dobrzy, a jak coś to stary Dumbel was obroni.
     Draco uśmiechnął się diabelnie, schodząc z łóżka i podchodząc do Rona.
     - Nie ciebie pytałem, Fretko.
     - Gryfiaki są potulne, dobre, uległe i nudne.
     - To widać. Capi najwyraźniej trafił tu, bo pasuje, chociaż praktycznie przed chwilą go poznałem - spojrzał na chłopaka leżącego na swoim łóżku.  - I nie dostosowuje się do twojego opisu, ale ty tak, więc może coś w tym jest. - odetchnął. - Niedługo przekonasz się, że Gryffindor nie jest taki na jaki wygląda.
     - Dziwne, Weasley, że nie wymyślasz mu przezwiska tylko skracasz imię. Starzejesz się i wymiękasz.
     - Co, ja nie...
   W tym samym czasie Harry powiedział lawendowookiemu, aby wybrał sobie łóżko, a ten skierował się do pierwszego od wejścia, z lewej strony.
    - Wiesz, co? - kontynuował sprzeczkę. To na szczęście nie była kolejna krwawa kłótnia. Musieli się pogodzić z tym, co się stało i przynajmniej starać się nie kłócić, bo tylko dom by na tym ucierpiał, a dokładniej punkty, na które teraz razem pracują. - On - wskazał rękę na szatyna. - jest milszy i należycie trafił do naszego domu, a ty...
     Starszy Malfoy miał ochotę powiedzieć coś o dawnym przekręcie, ale przegryzł wargę i zacisnął zęby, aby nie wypaplać nic zgubnego.
      - Cicho, obaj. Spróbujcie się opanować. - wtrącił się Capi. - A ty, Draco, staraj się, bo jesteś w gnieździe lwów i masz w końcu okazję na wygranie sławnego Pucharu Domów, a zamiast to wykorzystać możesz przypadkowo obniżyć tą szansę. A teraz pytanie: gdzie jest tu łazienka.
     - Zaprowadzę cię - powiedział Ron.
     - Chwilkę, wezmę tylko rzeczy do kąpieli i ubrania.
     - Czekaj, ubrania zostaw. I tak będzie ci gorąco w samych bokserkach. To nie są lochy, o których opowiadał ci Malfoy.
     To fakt. Nawet latem pod jeziorem był strasznie zimno, a tu nie dość, że to siódme piętro i jeszcze lato, to jeszcze pali się kominek.
    Weasley dotchnął jakiegoś miejsca obok drzwi i pojawiły się drzwi.
    - Aż nie nauczycie się wywoływać toalety, to któryś z nas będzie chodził z wami, żebyście się nie zamknęli - powiedział Ron i wszedł za szatynem.
    Już chwilę potem zdejmował koszulkę, a piegus się odwrócił, chcąc dać nowemu trochę prywatności, zupełnie nie był przygotowany na słowa jakie padły potem.
    - Umyjesz mi plecy?


2 komentarze:

  1. “-Umyjesz mi plecy?”- No chyba pojebało cie chłopczyku. XD Rozdział jak zwykle cudowny! Życzę weny i czekam na dalszy ciąg z niecierpliwością. ~Wielki Mistrz Monte

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz. :D Od razu człowiek ma chęci pisać.

      Usuń

Czytelnicy