Say Something to blog z opowiadaniami o tematyce slash/shōnen-ai. Znajdują się tutaj opowiadania autorskie, fanfiction z Naruto, Harry'ego Pottera i inne treści. Gry do bloga: 1, 2, 3, 4.

11.4.15

P: Ametyst - I

Rozdział pierwszy - Tajemniczy chłopak.


   Harry był na Privet Drive 4, który mógł - choć nie chciał - zwać domem na okres wakacji. Zdecydowanie wolał zostać na ten czas w Hogwarcie, ale dyrektor mu nie pozwolił. Nie mógł też na razie przebywać u Weasleyów. Leżał na swoim łóżku, patrząc w biały sufit. Rozmyślał o przyjaciołach i o tym, że odezwali się do niego tylko w dniu jego urodzin, które z resztą odbyły się dwa tygodnie temu.
   Już jutro Hagrid miał go stąd zabrać, co prawda tylko na dzień, ale jednak. Na pokątnej mieli kupić książki na następny rok, ale nie tylko.
   Każdy mógł zauważyć, że podrósł też parę ładnych cali, więc do rachunku trzeba doliczyć też nowe szaty. Zdecydowanie nie był już chudzinką. 
   Po Turnieju Trójmagicznym dostał bonus do wygranej - możliwość używania magii, w każdej sytuacji. Lecz i tak musiał przestrzegać obowiązku tajemnicy przed mugolami. Jednak Dursley'owie byli jakąś tam rodziną i ten punkt w regulaminie ich nie obejmował. Rodzina straszliwie się przeraziła, kiedy dowiedziała się o fakcie. Byli bezbronni i to Harry wydawał rozkazy. To bardzo się przydaje, bo nie musi wykonywać tych prac domowych, przy których niejeden skrzat domowy by wymiękł.
   Cieszył się tak, że czasami miał ważenie, iż iskierki wylatują z jego ciała.
   Pamiętał niektóre zaklęcia, o których z zainteresowaniem mówiła Hermiona lub na spotkaniach Gryfonów. Teraz był wyśmienity czas, aby tak ćwiczyć, bo w końcu mógł. Jak na teraz, to najlepiej wychodziła mu transmutacja. Może... gdyby poprosił McGonagall o pomoc albo coś przeczytał, to zapewne nauczyłby się animagii. Przecież jego ojciec, wielu przyjaciół jego matki nimi byli. Syriusz... Właśnie! Zawsze może wysłać do niego sowę i porozmawiać z nim o tym.
   Kiedyś bliźniaki mówili mu, że postać animaga bardzo by im się przydała, bo ileż to psot mogliby tak narobić i nie być złapanym! Ale to przecież nowe pokolenie Huncwotów, więc czego się tu spodziewać.
   Było duszno, bo pokój jeszcze nie schłodził się po upalnym popołudniu. Harry przekręcał się z boku na bok, aż wreszcie zdecydował się podnieść z łóżka i otworzyć okno. Chwilę siłował się z zawiasami, które w niewiadomy sposób mają je chronić. Zaraz potem w pomieszczeniu znajdowało się świeże i chłodne powietrze, które tak bardzo różniło się i otulało opaloną skórę. Wpłynął też zapach świerku, który znajdował się tuż obok okna. Bardzo kojarzyło mu się z błoniami Hogwartu i przypominało, że za dwa tygodnie będzie w prawdziwym domu z przyjaciółmi.
   Gdy wyjrzał przez okno, a łokciami oparł się o parapet, popatrzył na tak granatowy nieboskłon, że tylko przez lampę nocną mógł coś zobaczyć oprócz ciemności, zatopił swoje oczy koloru Avady w konstelacje jasnych gwiazd. Po jakimś czasie zobaczył wśród  nich sowę, a dokładniej Hedwigę.
   Hedwiga stanęła na parapecie i zatrzepotała swoimi pierzastymi, białymi skrzydłami. Do tułowia miała przywiązaną gazetę. Szybko rozpoznał Proroka Codziennego. Odwiązał złotą wstążkę, która oblecona była na około ptaka. Postanowił przejrzeć dziennik. Przecież z jakiegoś powodu musiał dostać, akurat ten numer. Miał nadzieję, że znajdzie jakąś ciekawą wiadomość, a nie pytania pokroju co najmniej Czarownicy.
   Gdy  natchnął się na trzecią stronę, jego wzrok przykuło ruszające się zdjęcie. Na obrazie całe miasto płonęło. Ogień zaskakująco szybko rozprzestrzeniał się, a woda nie dała rady go ugasić. Każdy uciekał z domu na ulice, ponieważ tam było mniej ognia, który znajdował się nawet na ich ubraniach. Panowała panika. Mugole krzyczeli, po ich twarzach można by się spodziewać, że boją się sytuacji. Mroczny znak pojawił się obok zachodzącego, krwistoczerwonego słońca. Śmierciorzercy, w swych ciemnych szatach i maskach, szybko wprowadzili chaos. Przez chwilę myknęła mu znajoma twarz... Może, całkiem podobna twarz... do Seamusa. Jednak nie można mieć stu procentowej pewności. Ale czy to na pewno on? Wiadome jest, że żyje z ojcem, który nie jest związany z czarodziejami, ale i z czystokwistą czarodziejką. Podczas wakacji wracał do nich, pamiętał jak mówił, że matka była bardzo zadowolona z dostania się jej syna do Hogwartu, ale ojcem wstrząsnęło, gdy po ślubie dowiedział się o magii.
    Był cały okryty sadzą i brudem z powietrza. Potem była czarna, emanująca z ciała aura i maska.
   Harry, spojrzawszy na zdjęcie był bardzo zdumiony, że zaszło coś takiego. Najprawdopodobniej sługi Lorda Voldemorta zaatakowały miasteczko. Jak aurorzy mogli pozwolić na coś takiego i nie zjawić się na czas.
   Podążył wzrokiem na dalszą część strony.
,,Śmierciorzercy atakują mugoli i czarodziejów,
czy to może mieć jakikolwiek związek z naszym Wybrańcem''
Otóż o godzinie dwudziestej czwartej dwadzieścia trzy Sami-Wiecie-Kto wraz ze swoimi poplecznikami zaatakował miasteczko.
Solar Field - bo tak nazywało się ów miasteczko - było miejscem niewiarygodnie bezpiecznym. Przez wiele lat zamieszkiwało tam wiele czaodzieji, którzy postanowili żyć wbrew swojemu przeznaczeniu. Mimo to nie zrezygnowali z korzystania magii, więc wiele parcel społecznych, domów, czy szkół było zabezpieczone specjalnymi barierami. Większość dzieci mogło swobodnie korzystać ze swojego daru, bo było pod specjalną opieką. Magicy nie mieli żadnych zatarć z poplecznikami. Pytanie nachodzi się samo, dlaczego, w takim razie ich zaatakowano?
Pierwszym powodem może być przypomnienie ludziom o strachu. Wiele osób chce niepokój i panikę tymi działaniami. Ludzie boja wymawiać się nawet imienia Czarnego Pana, który od wielu miesięcy nie pokazał swojej potęgi.
Za to drugim powodem jest odległość od miasta, w którym przebywa aktualnie sam Harry Potter. Chłopiec-Który-Przeżył mieszka zaledwie trzydzieści pięć kilometrów od miejsce zdarzenia.Aurorzy dotarli na miejsce dopiero po zakończeniu akcji. Jedyną osobą, która przeżyła jest trzynastoletni chłopczyk. Czy to nowy Chłopiec-Który-Przeżył? Jednak nie dostał listu z żadnej ze szkół magicznych, chociaż wszyscy zauważyli, że potrafi posługiwać się niektórymi zaklęciami. Więc skoro jest czarodziejem to dlaczego nie został przyjęty? Czy Hogwart pomylił się w rozdawaniu listów? Źródła dowodzą, że jest on czystokrwistym czarodziejem z szanowanego rodu. Z przyczyn tajnych Prorok Codzienny nie może opublikować więcej informacji na temat. Zapewniamy, że dotarł w bezpieczne miejsce otoczony aurorami. Po chłopca przyszedł sam Albus Percival Wulfryk Brian Dumbledore, dyrektor Szkoły Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie. Z powodu niegroźnych oparzeń trafił wprost pod opiekuńcze skrzydła madame Poppy Pomfrey - pielęgniarka pracująca w skrzydle szpitalnym szkoły. Niedługo będzie przesłuchiwany przez Ministerstwo w sprawie Śmierciożerców. Już od razu rozpoznał parę osób, które stało po stronie Czarnego Pana i zostali złapani. Potem odbędzie się dla nich proces  i najprawdopodobniej skazanie w Azkabanie lub Pocałunek Dementora.Napad ustanowił chaos i nieporządek wśród społeczności, ponieważ znalazło się tam krewnych wielkich klanów.
Ludzie z pobliskich miast zeznawali, iż widzieli tajemnicze, lawendowe błyski i światła. Zadziwiające jest to, że w czarnej czy też białej magii nie ma zaklęć/klątw/uroków/rytuałów, przy których wydobywa się z różdżki taki kolor.Aurorzy są teraz znaczne czujniejsi, więc nie musimy się bać, że ktoś naruszy naszą mugolską rodzinę.

   Harry bezwiednie opadł na łóżko i złapał się za głowę, przeczesując dłonią włosy. Dotknął bliznę i już wiedział, że dzisiaj nie pisane jest mu spokoje zasnąć. Zbyt wiele sprzecznych mocji nim targało, a on musiał się uspokoić i pomyśleć racjonalnie.

2 komentarze:

  1. Wczoraj znalazłam twojego bloga i idę czytać dalej!
    Znalazłam kilka błedów: ;)
    a)"przez ono"- przez okno d:
    b)"[...]poprzekręcał się z boku na bok"- nie znam słowa "poprzekręcał" znam tylko "przekręcał"... się z boku na bok
    c)"czaodzieji"- widziałam, że był gdzieś taki błąd, ale zgubiłam D:
    d)"Harry opadł na bezwiednie na łóżko"- 0.o "opadła na bezwiednie na łózko" bez pierwszego "na" Harry opadł bezwiednie na łóżko... ;)
    Weny życzę! ~Wielki Mistrz Monte

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aż dziwne, że nie wyłapałam takich błędów. Dziękuję za ich wskazanie, już poprawiłam. :)

      Usuń

Czytelnicy