Say Something to blog z opowiadaniami o tematyce slash/shōnen-ai. Znajdują się tutaj opowiadania autorskie, fanfiction z Naruto, Harry'ego Pottera i inne treści. Gry do bloga: 1, 2, 3, 4.

25.4.13

P: Niespodziewane Uczucie - I

Wersja niepoprawiona do obejrzenia tutaj.

Średnio przystojny blond chłopak, usiadł na murku przed szkołą, a dokładnie liceum. Rozejrzał się i uśmiechnął. Wiedział, że do końca szkoły zostały trzy tygodnie. Jest już po egzaminach, które przesądzają sprawę ocen. Nie trzeba się uczyć i skomleć, że się coś poprawi, choć i tak mało z tego wychodzi. W końcu, odrobienie lekcji, nikłe, ale jakieś przygotowanie się na kartkówkę z chemii, odpytka z fizyki – a nauczyciel pyta tych, którzy mają już serię, można powiedzieć, że armię jedynek. Nie jest szczytem marzeń. Wiadomo, że i tak spyta ciebie i twojego kumpla. Sprawdzian z matematyki, z której nie rozumiesz ani słowa. Biorąc pod uwagę, że przedmioty ścisłe to coś, co twój mózg nigdy nawet nie spróbuje pojąć. Tak, jak widać szykuje się wspaniały dzień…
- Nie mogę doczekać się tej wycieczki – powiedział po raz dziesiąty raz Kiba.
- Ja też – dodał entuzjastycznie Naruto.
- Właśnie, teraz mamy wreszcie święty spokój. – Wiatr rozwiał jego włosy.
Popołudnia zaczynały robić się coraz cieplejsze. Tylko, żeby upały nie były takie jak w tamtym roku. Czterdzieści stopni Celsjusza w cieniu. Sklepy, urzędy, szkoły zostały pozamykane. Kto by się nie cieszył z tego ostatniego punktu?
Naruto spojrzał na bruneta z tatuażami na policzkach. Były to dwa znaki, jakby kły – długie, podłużne i czerwone. Niedowierzał, jak rodzice pozwolili mu na coś takiego, a szkoła nie zareagowała? Może po prostu nauczycielom nie chce się pouczać uczniów nie przestrzegających regulaminu szkoły. Bardzo możliwe, że też nie zdążyliby tego zrobić.
W liceum, albo się głupieje, albo poważnieje. Niektórych naprawdę trudno tak podzielić. Granica między nimi jest zbyt cienka i zatarta, aby to zrobić. Choć profesorzy są nie lepsi.
- Słyszałeś dzisiejszą wymowę dyrektora Jirayi. – odchrząknął i zaczął naśladować nieudolnie jego głos i wyraz twarzy. – Dzień dobry moi mali kryminaliści, ach przepraszam, pierwszoklasiści. Dokładnie za dwa dni organizowana jest wycieczka rekreacyjna, zgodnie z tradycją – trzydniowa, nad jezioro. Zezwolenie otrzymacie od swoich wychowawców wraz z bardziej szczegółowymi informacjami. Oczywiście najważniejsze, na wycieczce, jeśli przyłapie się kogoś na spożywaniu alkoholu, poniesie tego konsekwencje. Jesteście już prawie dorośli, powinniście odpowiadać za siebie – przerwał. - Gdy ktoś nawróci się na dobrą stronę, w każdej chwili może oddać trunek pani Anko. I mam uwagę, jeżeli jeszcze raz upije się pani na jakiejkolwiek wycieczce dołożę pani dwa razy więcej klasówek do sprawdzenia.
Uzumaki wyrecytował przepięknie, ale już zapamiętać na czym polega wzór spalania całkowitego nie mógł zapamiętać. Chłopcy zaczęli się śmiać.
- Mitarashi jest cudowna, lubię tę babkę – powiedział Naruto.
- Masz rację – potwierdził słowa kumpla, gdy trochę ochłonął. – Nie wiem co bym postawił, ale wiem, że ona będzie pijana już w autobusie.
- To bardziej niż pewne – blondyn zmarszczył brwi, w dosyć dziwny sposób, co oznacza, iż sobie coś przypomniał. – A pamiętasz co było dalej? Ja nic nie usłyszałem. Nie mogłem się opanować, z resztą jak większość szkoły.
- Coś o pokojach.
- A co z nimi? - spytał niewinnie.
Kiba spróbował sobie dokładnie przypomnieć.
- Kiedyś na wyjazdach można było samemu dobierać się w pary i być w jednym pokoju. Nawet chłopak z dziewczyną, a pewnie wiesz, co z tego wychodziło – zasugerował.
Naruto dopiero po chwili ocknął się i przeanalizował to, co powiedział Kiba.
- Cholera, chciałbym być z tobą w pokoju.
- Jeszcze jest możliwość, że tak się stanie, bo przecież będziemy losować.
numerki miejsca i piętra.
- Chociaż mam słabe oceny z matematyki to przewiduję, że się nie uda. I tak będzie dobrze, jeśli Uchiha i jego banda spotkają się w jednym miejscu. I chciałbym, żeby w koszu na śmieci.          
Byli najlepszymi przyjaciółmi i jednocześnie wrogami najpopularniejszej grupy w szkole. Nie podobało im się to, że wywyższali się. Każdy z nich był przystojny, ale wulgarny i przygłupi. Każda dziewczyna urocza, ale sztuczna i zepsuta. Sasuke przewyższał wszystkich.
- Też tak myślę – potwierdził.
- Naruto. Ja nie wstanę o piątej rano, żeby przyjść na zbiórkę do szkoły i jeszcze zająć miejsce w autobusie – rzekł żałośnie. - W poniedziałek!
- A jak ja? Znasz mnie, aż za dobrze. Rannym ptaszkiem nigdy nie byłem, nie jestem i zdecydowanie nie zamierzam tego zmienić.
- Tak, tak… Jak u mnie sypiasz, to się o tym przekonuje.
- Ej! – powiedział, po czym dał mu przyjacielskiego kuśtańca w ramię.            
Był pewien, że Kiba ledwo co poczuł. Nie chodzi o to, że nie znał się na uderzeniach, bo znał. Chodził kiedyś na karate i wiedział jak się bronić, ale nie atakować. Bardzo to lubił, ale Kushina postawiła mu ultimatum: albo poprawi matematykę na trójkę – żeby tylko się postarał. Tak naprawdę chodziło o motywację. Wiedziała, że jemu nie wchodziły do głowy takie rzeczy. Cóż ma to po ojcu. Widać, jak to się skończyło, ale nie ważne ile osób mu pomagało i tłumaczyło, on i tak nic nie rozumiał.
Po chwili jego telefon zawibrował w kieszeni. Wyją go. Spojrzał. Przyszedł mu SMS od mamy.

Godzina: 20.46
Od:  MAMA
Treść: Kiedy wrócisz do domu?

- Od matki. Mówiłeś, że będziesz mógł być tu do dwudziestej pierwszej – nie zastanawiając się, zajrzał przez ramie przyjacielowi. Przeczytał. I zapytał:
- Już musisz iść, szkoda… chodź, bo twoja matka się wkurzy. Odprowadzę cię do domu, jest niedaleko.  
Kiba porwał Naruto za rękę. Ściągnął z dość wysokiego murku, wprost w swoje ramiona. Czuł się wspaniale. Na chwilę zatopić swoją rękę w jego złociste, cudownie miękkie w dotyku jak jedwab, pachnące cytrusami włosy. Ten zapach nigdy mu się nie znudzi, bo kojarzy mu się tylko z nim. Mógłby się od niego uzależnić, o ile już tak nie jest. Cieszył się wdychając go. 
Inuzuka stwierdził, że to co robił, mogło dziwacznie, więc jak oparzony oderwał się od swojego ukochanego. Zdecydowanie nie chciał go wprowadzić w zakłopotanie.
I tak, nazwał go swoim ukochanym.  Gdy tylko zobaczył go w gimnazjum, kiedy siada z nim w ławce – ostatnia od okna… tak pięknie się przedstawił: właściwie to było tylko ,,Cześć! Nazywam się Naruto Uzumaki, a ty?’’ i jeszcze piękniej obdarował go swoim urokliwym spojrzeniem oraz uśmiechem.          
Tej nocy, czyli pierwszego września; każdy myślał jak to nienawidzi szkoły i jak chce z niej uciec, ale drugiego dnia, nie ważne jak bardzo by się próbowało rozchorować to i tak nic nie da. Za to on zastanawiał się o swojej orientacji i coraz bardziej w nią zwątpił. Zmęczony natłokiem myśli oraz nie wiedzą swoich własnych uczuć zasną.
Skąd miał wiedzieć o takich rzeczach. Wiedział, jak postępuje się z dziewczyną i jak rozpoznać zakochanie w niej. Ale to był chłopak! Był zagubiony. Nie mógł się zapytać przyjaciół, bo żadnych jeszcze nie miał.
Przeprowadził się parę dni przed końcem wakacji. Do zupełnie nieznanego i pięknego miejsca, na drugim końcu kraju. Bardzo mu brakowało kolegów, wkurzających nauczycieli, znienawidzonych wrogów z podstawówki. To było najtrudniejsze. Ale to miejsce miało wiele fajnych atrakcji. Blisko do szkoły, kina, sklepów z ubraniami, parku, czy też basenu. Uwielbiał swój nowy krajobraz z balkonu. Wiele drzew owocowych. Wiedział, że wiosną jest tu jeszcze cudowniej niż było. Ale przeszkadzała, mu tylko pewna wiśnia, z którą toczył regularną wojnę. Ten badyl z korą już w pierwszego dnia zaatakował go, gdy tylko otworzył okno, a potem drzwi na balkon. Po kłótni z nim miał podrapaną twarz i ręce.
No i jak miał się z tego wytłumaczyć matce? Stwierdziłaby, że ma szalonego syna i równie szalone drzewo.
Nie mógł uwierzyć, że taki mały wypadek spowodował to, że miał brzydkie blizny na policzku, które teraz zamaskował tatuażami. Co innego z Naruto i Naruko. Rodzeństwo miało znamiona, które dodawało im uroku.   
Chciał zobaczyć, co się stanie następnego dnia. Może to tylko jednodniowy kryzys, czy coś w tym stylu, ale pomylił się. To uczucie się umocniło. Był pewny i świadomy tego, że po miesiącu szkoły przeszedł z zauroczenia na zakochanie. Teraz naprawdę nie wiedział: co robić. Bo co może zrobić niestabilny hormonalnie i emocjonalnie nastolatek.  
Po pewnym czasie, nie wystarczało mu tylko to, co robił, czyli przyjacielska rozmowa. Zaczął mniej więcej w drugiej klasie przytulać się, ocierać o niego, chodzić i przebywać z nim i blisko niego. Najbliżej jego. Nikt nie miał prawa i nawet nie próbował, aż tak zbliżyć do blondyna. Na całe szczęście. W jego gestach nie było nic poza przyjacielskimi rzeczami. Nigdy nie przekraczał tej granicy. Udawało mu się…
A potem nadeszły te sny…
Gdzie budził się zlany potem, z przyśpieszonym oddechem, oczami zasnutymi nutą pożądaniem i odrobiną smutku, że to nie była prawda – tylko słodki sen. W tym czasie, schodził z łóżka i wchodził do łazienki. Po to, aby się zaspokoić. Zdejmował ubranie, zamykał oczy, wyobrażał sobie jego aniołka – nie dokładnie jego – i dokańczał to, co Naruto robił mu we śnie, tylko że ręką. Szybko i mocno.
Przed jego oczyma był  blondyn. To on właśnie całował go po całym ciele i mówił czułe słówka. W chwilach uniesienia, to on krzyczał i błagał o wszystko, co tylko mógł mu ofiarować, a dawał mu całego siebie.
Potem brał chłodny, długi prysznic; aby zmyć z siebie swoje nasienie i uspokoić się. Zmieniał piżamę, czyli tylko bokserski i spodnie dresowe, bo tylko to miał w zwyczaju nosić.
Najczęściej takie sny miał wcześnie rano, więc zamiast piżamki, ubierał i przygotowywał się do szkoły, aby spotkać się z niczego niewiedzącym blondynem.
Tak było i jest do dzisiaj, nie chciał narazić swojej przyjaźni z Naruto, więc nigdy nie zdradził mu swojego sekretu. Pilnował go i strzegł. Zawsze mówił blondynowi, że powie tę jedną, jedyną i najskrytszą tajemnicę, gdy będzie gotowy. On od razu zrozumiał to i nie naciskał. Choć nie miał przede mną żadnej. Cieszyłem się z takiego zaufania.  Szkoda mu było, że on nie może się, tak samo cieszyć.   
Szliśmy spokojnie do domu Uzumakiego. Bez słów. One były zbędne. Nie potrzebowaliśmy ich, bo rozumiemy się bez nich. Zanurzeni w swych rozmyślaniach.
Chodziliśmy zawsze dłuższą, polną dróżką. Choć mój do był po drodze, to zawsze odprowadzałem ukochanego. To stał się zwyczajem. 
Słońce oświecało im drogę. W końcu jest lato i słońce zachodzi nieraz po dwudziestej pierwszej, a nie zima, gdzie promyki zachodzą o szesnastej, a chwilę po tym jest już straszliwie ciemno.
Już bardzo blisko, bo minęliśmy mojego badyla z korą.
- Naruto, jutro jest weekend. Może jutro wyszlibyśmy na basen? Pamiętasz, że był zamknięty przez półtora roku. – spytałem.
- Hym – zastanowił się. - Brzmi ciekawie. Ale matka coś ode mnie chce. Pewnie przyszły moje oceny z matematyki, więc jeszcze nie wiem, czy będę mógł.  
Ach, te przedmioty ścisłe. Zawsze się nimi zadręcza. Uważa na lekcjach i odrabia prace domowe, ale to nie jego wina, że tego nie rozumie.
Miał podobnie z przedmiotami humanistycznymi, a szczególne z zadaniami z kosmosu, na przykład: Co miał na myśli autor pisząc, że niebo jest niebieskie? Moja odpowiedź: Że niebo było bardzo niebieskie. I czemu nie punktowali mi tego, nikt nie wie.      
- Dasz radę – tymi słowami go pocieszył, bo jego wyraz twarzy się zmieni. Naruto lubi, kiedy się w niego wierzy, a wie, że we mnie ma zawsze otuchę i wsparcie. – Na pewno z tego wyjdziesz. Jak już będzie po wszystkim zadzwoń do mnie.
- Jasne.
Byliśmy już pod jednopiętrowym, ładnym domem. A dokładniej bramą. 
- Do zobaczenia.
- Do jutra. – powiedziałem i pomachałem ręką w jego kierunku.  
Odszedłem od furtki i szedłem tą samą drogą do domu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Czytelnicy