Zwoje
wypalały mi się w dłoniach.
Skały
zaczęły się osuwać. Drobne ruchy skał zmieniły się w niebezpieczne trzęsienie
ziemi.
– Sasuke!
– Sasuke–kun!
Słyszałem
głosy Naruto i Sakury. Wydostałem się z sali i zobaczyłem ich na korytarzu.
– Wreszcie
tu jesteś, szukaliśmy cię! – krzyknęła Sakura.
– Draniu,
nie słyszałeś jak cię wołaliśmy? – Jego mina wyrażała strach. – Baliśmy się o
ciebie!
– Gdzie
Kakashi?
– Szuka cię
na zewnątrz – odpowiedział Naruto.
Zaczęliśmy
biec do wyjścia. Cudem nie zgubiliśmy się w labiryntach korytarzy. Jaskinia
zawaliła się na krótko po tym, jak wyszliśmy.
Oddychaliśmy
szybko.
Ze świątyni została
ruina.
Wreszcie
spełniłem swoją misję. Odetchnąłem z ulgą, wpatrując się Naruto i wsłuchując
się w cichy, przyjemny szum drzew.
I tak oto
świat wrócił do normy. Znowu jest bezpieczny.
- Dobrze, że
nic nam się nie stało – oznajmiła Sakura,
uśmiechając się i wtulając. – Gdzieś ty był? – dodała z pretensjami.
- Byłem
pewny, że coś zauważyłem, a chwilę później zniknęliście mi z oczu.
- Bardzo się
martwiłam – odrzekła.
– Właśnie,
draniu! Jak mogłeś zrobić coś tak głupiego! – krzyknął Naruto.
– Mądrzysz
się, bo pierwszy raz nie ty jesteś w centrum uwagi – zauważył Kakashi.
– Heh, ja
bym się nigdy nie zgubił. – Naruto wyszczerzył swoje zęby. Uśmiechnął się.
– Ta
sytuacja dała mi sporo do myślenia… – zacząłem. – Ja… Chciałem ci to powiedzieć
już dawno, ale chyba będzie lepiej jak to pokażę.
Naruto
wpatrywał się we mnie zdziwiony.
Podszedłem
do niego i złapałem jego twarz w moje dłonie. Zbliżyłem się do jego ust i
patrzyłem jak jego oczy rozszerzają się ze zdziwienia. Przymknąłem swoje powieki,
a moje wargi dotknęły jego. Były miękkie. I pyszne. Wbiłem się w jego usta i
całowałem tak łapczywie.
Naruto odpowiedział
na pocałunek i mnie objął ramionami.
Patrzyliśmy
się w swoje oczy. Błękit nieba przenikał czerń.
Sakura
sapnęła ze zdziwienia.
Nie
postrzegałem już tak samo jak wcześniej ludzi. Widziałem martwe cała przyjaciół.
Po takim czasie i wielu przeżyciach ciężko mi było patrzeć na Naruto, bo
przypominam sobie, co robił. Że stał się szaleńcem i polował na mnie jak na
zwierzę. Ale go kochałem. Mojego Naruto… To on mnie uratował z otchłani. To on
mnie ocalił od samotności i zła. Po tym jak odszedłem do Orochimaru, to on był
moją ostojową. I to ja musiałem uratować jego.
Teraz
ogromnie się cieszę, że mam się do kogo odezwać i przytulić. Mam przyjaciół.
Jednak nie mogę sobie poradzić z tym, co pamiętam. Jestem już inną osobą, a nie
nastolatkiem. Przez siedem lat jedyne, co musiałem robić, to przetrwać. Przeżyć
w dziczy i patrzeć, jak innym się to nie udaje. Jak Naruto niszczy wszystkich…
Jestem
bezpieczny.
Kiedyś
zapomnę o tym, co się działo. W końcu przyszłość już nie jest taka sama.
Zmieniłem
ją.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz