Say Something to blog z opowiadaniami o tematyce slash/shōnen-ai. Znajdują się tutaj opowiadania autorskie, fanfiction z Naruto, Harry'ego Pottera i inne treści. Gry do bloga: 1, 2, 3, 4.

21.7.20

Moja Bezsenna Noc - rozdział 1 - Moje pomysły

- Mój chłopcze, nie będę już dłużej tolerowała takich występków. Myślisz, że kiedykolwiek ujdzie ci to jeszcze na sucho. Czy jasno się wyrażam?

- Krystalicznie – odpowiedział znudzony.

Patryk stał wyprostowany na środku małej sali lekcyjnej, przed swoją ławką, ignorując to, co mówi do niego wychowawczyni.

- Twoje zachowanie jest bezczelne. Sprawiasz bardzo dużo kłopotów. Nauczyciele mają dość twoich występków – prychnęła, wbijając ostre, przeszywające spojrzenie w chłopaka. Pokazała na niego palcem wskazującym. - Głupie, nieśmieszne żarty, pyskowanie, a oceny nieskazitelne. Sprawdziany na piątki, ale zadań domowych się nie odrabia, a prac też się nie oddaje. - Niemal wysyczała ostatnie słowa.

- Ostatnie chyba przecież oddałem, więc już nie ma problemu – burknął gniewnie, rozglądając się nerwowo po skromnie urządzonej sali.

Jej oczy zwęziły się i wyglądała jakby się nad czymś zastanawiała, następnie jej twarz złagodniała i powiedziała: - Jesteś tego pewien?

Pani Ewelina to niska kobieta w średnim wieku z rzadkimi, czarnymi, falowanymi i odrobinę przetłuszczonymi włosami, które wiązała w warkocz, sięgający do tali. Nosi na sobie różową, żarówiastą marynarkę i czuć od niej wanilią. Zwykle uprzejma i łagodna opiekunka, przymyka oko na wszystko, stara się zrozumieć trudną młodzież, za to jej przecież dobrze płacą, lecz kiedy coś stanie się na jej lekcji, czego by nie chciała, to pani Ewelina zachowuje się niczym rozwścieczone zwierzę.

Jak parę miesięcy temu, na wycieczce podpaliła się jej torba, płacząca ze zdenerwowania i rzucająca się, bo nie mogła ugasić swojego małego pożaru, wściekła się, bo nie ustaliła, kto doprowadził do tego incydentu, cała piętnastoosobowa klasa miała zakaz wychodzenia po lekcjach z internatu. Wszyscy do dziś wspominają te chwile z uśmiechem na usta.

- Co znowu niby zrobiłem?

- Jeszcze się pytasz?

- To niegrzeczne odpowiadać pytaniem na pytanie.

Patryk szeroko wyszczerzył zęby.

Pani Ewelina czuła, jak jej serce tak szybko biło, jakby chciało połamać jej ze wściekłości żebra.

- Nie denerwuj mnie!

- Dlaczego od razu ja? Nie masz żadnych dowodów – powiedział szybko z uśmiechem na ustach, domyślając się, o co chodzi.

- Odnoś się do mnie z szacunkiem, na jaki zasługuję. Dobrze wiesz, co się stało. To już przestępstwo. W mojej klasie! Skandal! - krzyknęła tak głośno, że aż Klaudia - piękna, głupiutka, długowłosa blondynka, siedząca w pierwszej ławce z Kamilem – nieprzyjemnym, bogatym snobem, upuściła pilniczek do paznokci na ławkę i zaczęła szeptać coś na ucho do kolegi, nie przejmując się sytuacją.

Patryk zmarszczył brwi. Zwykle nie reagowała tak silnie na zwykły dowcip. Możliwe, że skapnęła się, że streszczenie książki w formie wypracowania przepisał słowo w słowo z internetu nawet jej nie czytając. W sumie prawie każdy tak zrobił, to któreś mogło się powtórzyć.

Pani Ewelina w tej chwili, cała czerwona z poirytowania i zdenerwowania, trzęsła się. Jej oczy ciskały pioruny i błyskawice.

- Jest aż tak pani zła o farbę w torebce?

Pani Ewelina uniosła wysoko brwi i otworzyła szerzej oczy. Oparła dłonie na swoim biurko.

- Jaka farba? Co ty... - spytała zaskoczona. - Dzisiaj rano skradziono mi wasze wypracowania, które wczoraj oddaliście. A zamykałam salę tak, jak i szafkę ze sprawdzianami.

Po klasie rozniosły się ciche szmery i szepty.

Patryk spojrzał na nauczycielkę i otworzył lekko usta, a następnie na jego twarzy pojawił się szeroki, krzywy uśmiech. Oczy błysnęły mu, tego się nie spodziewał.

- To nie ja. Powinna pani wszystko przeszukać i przede wszystkim zajrzeć może w swoje rzeczy na pewno się znajdą.

Daniel obrócił głowę za siebie i szybko spojrzał na chłopaka. Zagryzł wargę. Nie wszystko idzie po jego myśli. Bał się i ze zdenerwowania zaczął nerwowo stukać w ławkę palcami. Już czuł, jak pocić i szybciej oddychać. Znowu mógł wpaść. Kolejny raz coś mu się nie uda.

Patrzył jak nauczycielka w furii kieruje się w stronę chłopaka, który z uśmiechem na ustach i dłońmi w kieszeniach luźnych spodni, stał nadal dumnie. Co jak co, ale odwagą to Patryk mógł się pochwalić, ale rozumem już nie skoro lubi tak się narażać. To, że przeciwstawia się nauczycielom sprawia też, że inny się go odrobinę boją.

- Miałabym uwierzyć, że ktoś inny niż ty, nastoletni kryminalista, mógł mi coś takiego wykręcić! Jeszcze dwadzieścia minut temu, przed lekcją wszystko było na swoim miejscu.

Kiedy nauczycielka podeszła już do chłopaka, Daniel szybko poprawił zapięcie swojej torby i upewnił się, że nie widać wystających kartek. Zawalił to. Całkowicie zapomniał napisać tę pracę domową, a miał zbyt złe oceny z angielskiego, żeby pozwolić sobie na kolejną jedynkę. Sam nie wiedział, skąd w jego głowie pojawił się pomysł kradzieży, lecz to była najprostsza dla niego deska ratunku.

Podwędzenie klucza, otworzenie szafki i wzięcie pliku kartek jest bardzo proste, szczególnie, jeśli ma się na kogo wszystko zwalić. Wystarczy się nie denerwować i mieć małe doświadczenie, które on posiada.

Najważniejsze jest to, że nawet nie jest podejrzewany. Z resztą, co się tu dziwić. Kogo oskarżyć? Pyskującego, ciągle żartującego i sprawiającego problemy buntownika z percingiem czy spokojnego, zakompleksionego, niewyróżniającego się z tłumu chłopaka.

Odpowiedź jest oczywista, ale nieprawidłowa na jego szczęście.

Miał tyle anty-talentów, był beznadziejny. Uczenie nie szło mu dobrze. Ale od dziecka umiał...kraść i nie wpaść. Łagodny kleptoman.

Kiedy Patryk schylał się po swój pobrudzony, przetarty plecak i rozsuwał zamek, wszyscy uczniowie obrócili się w jego stronę. Nauczycielka zajrzała do środka. Znajdowały się tam dwie książki, zeszyt i woda. Inni, w miarę pilni uczniowie nosili chociaż trochę ćwiczeń, ale widać, że Patryk wolał się zbytnio nie przemęczać i nie nadwyrężać pleców. Pani Ewelina odwróciła się i odchrząknęła.

- To nie dowód - powiedział i szepnął sobie pod nosem - Jak trzeba, to znajdę te walone, nic nie warte papiery.

Patryk usiadł, odłożył plecak i wyciągnął zeszyt. Zaraz potem Kinga uderzyła go lekko w ramię i powiedziała do niego parę słów. Daniel odetchnął z ulgi. Musi się jak najszybciej pozbyć wypracowań.

*

Patryk tylko czekał, jak Daniel zejdzie do szatni. Schował się za ścianą i przyległ do niej. Upewnił się wcześniej, że nikogo nie ma w pomieszczeniu, jaki i w najbliższej części korytarza. Aż się cieszył, że w szkole nie ma kamer.

Daniel niespokojnym krokiem wszedł do szatni i zamknął drzwi, nie oglądając się za siebie.

Położył swoją torbę na ławeczce stojącej przed szafkami. Schylił się, aby wyciągnąć z przegródki kluczyk.

Wtem ktoś złapał go mocno za brzuch, zaciskając mu dłoń na ustach. Następnie w mgnieniu oka strącił mu z ramienia pasek od torby i wyrwał kluczyk.

W pierwszej chwili jego ciało przeszedł niesamowity, zimny dreszcz, paraliżujący jego całego. Krzyk ugrzązł mu w gardle. Czuł, jakby miał tam wielką gorzką gulę, przez którą nie mógł odetchnąć. Poczuł napływ adrenaliny w szybko pulsującej krwi. Umysł pracował na największych obrotach. Naprawdę był przerażony.

Pragnął wyrwać się. Zaczął kopać i wiercić się. Próbował pozbyć się bladej dłoni, więc drapał ją, ile mógł, która wpijała się w jego sine wargi, tamując dopływ powietrza. Jego szybko oddychającym płucom nie wystarczała taka ilość powietrza. Strach narastał z każdą chwilą, buzował się w nim. Panikował.

Zacisnął mocno swoje szare oczy i próbował zagryźć szorstką skórę dłoni muskularnego i silnego chłopaka, który go trzymał. Myśli szaleńczo wirowały mu w bolącej od nadmiaru silnych emocji głowie.

Daniel przylgnął do szafek, czując nagły uścisk w klatce piersiowej.

Kiedy tylko otworzył oczy, zauważył niewielki, niewyraźny, czarny tatuaż na zewnętrznej części nadgarstka. Miał wrażenie, że szaleńcze, mocne bicie jego serca słychać było już w całym pomieszczeniu. Poczuł, jak chłopak kładzie swoją brodę na barku tak, że jego włosy muskały mu odchyloną szyję.

Chwilę potem pojawiły mu się mroczki przed oczami, uścisk został poluźniony, a on upadł na podłogę, podpierając się rękoma. Odetchnął wreszcie głęboko. Po kilkunastu sekundach dezorientacji i próby uspokojenia się, zauważył, że w szatni nikogo nie ma, a jego torba jest otwarta i nie ma w niej nawet śladu wypracowań. Powoli wstał i natychmiast usiadł na ławeczce, ponieważ poczuł zawroty głowy. Złapał się za czoło i przeczesał krótkie włosy. Usilnie zastanawiał się i rozmyślał nad tym co się stało.

Przemknęła mu myśl, jak ogromnego pecha właśnie miał. Może jeszcze złamie nogę, Sebastian się powiesi, a frytki do tego?

W jego głowie krążyło mnóstwo myśli, które toczyły zażartą bitwę. Co się wydarzyło, kto go zaatakował? Co z kartkami?

*

Patryk tuż przed końcem lekcji z panią Eweliną otrzymał karę, dopóki nie znajdą się wypracowania. Miał od razu po lekcjach pójść do internatu i wychodzić z niego tylko do szkoły, na dodatek nie mógł pójść na najbliższą dyskotekę organizowaną dla uczniów przez samorząd.

Zgodnie ze słowem nauczycielki, kierował się dumnym krokiem w stronę budynku. Parę minut temu wypracowania trafiły na swoje miejsce. Zadowolony, nucił sobie wesołą melodię pod nosem i rozglądał się po okolicy.

Tuż przy sportowej szkole o profilu pływackim znajduje się mały sklepik z różnymi przyborami i jedzeniem. Niedaleko jest knajpka - Promyczek, gdzie w wiosenno-letnie wieczory odbywają się imprezy. A około kilometra dalej są domki jednorodzinne, więc nastolatkowie, którzy nie są zapisani do miejscowej placówki, również przychodzą.

Obok szkoły, po drugiej stronie znajdowała się dróżka do ciemnego, gęstego, zarośniętego lasu. Przechodząc przez niego skrótem mogło dojść się do internatu o wiele szybciej, ale również trzeba było znać drogę. Przez wiele wzniesień i pagórków łatwo się zgubić.

Czuć tam głębię i piękno natury. Jak to w górach, powietrze jest bardzo czyste. Temperatura w okolicy nie jest zbyt wysoka, ale w czerwcu spokojnie uczniowie po kryjomu, kierowali się do pobliskiego stawu, aby się popluskać. Mimo że, woda tam, ponieważ biło pod nią źródło, jest niesamowicie zimna, to i tak zachęcała swoją czystością i niewielkim strumykiem, który przypominał wodospad.

Całe otoczenie przyciągało turystów, od których trudno było się odpędzić w okresie letnim. Zjawiskowe, naturalne jaskinie przyciągały ludzi swoim majestatem. Na szczęście tylko w wakacje ktokolwiek je odwiedza, więc okolica jest spokojna i cicha, a przynajmniej taka się zdaje być.

Internat jest bardzo dobrze utrzymany, posiada jedno piętro, na którym mieszkają chłopcy i są tam łazienki, a na parterze urzędują dziewczyny i znajdują się tam stołówka z salonikiem. Pokoje są trzy i czteroosobowe, każdy ma swój balkon, co jest dużym plusem, bo gimnastykując się można przejść z jednego na drugi. Do tego budynek ma kamery tylko na stołówce i przy wyjściu głównym, więc osoby z łatwością wymykają się z niego.

Patryk wchodził właśnie po szerokich schodach i ominął fałszywy, piąty stopień, którego właściwie nie było. Znajdowała się tam tylko wielka przerwa, w którą wiele osób na początku wpadało.

Kiedy tylko wszedł do pokoju rzucił plecak na swoje małe piętrowe łóżko i otworzył drzwi balkonowe. Niestety od razu nastąpił na rozrzuconą, uświnioną keczupem bluzkę Sebastiana, który miał wyraźnego pecha, że miał łóżko centralnie nad nim. Chociaż to był w pewnym sensie plus, jak Seba chrapał za głośno wystarczył podnieść nogę i kopnąć jego materac.

Kinga chyba miała jakiś radar na niego, że prawie zawsze wiedziała, gdzie w danej chwili był. Usłyszał walący dźwięk pod nogami. Kiedy się wychylił, zobaczył, że to ona z miotłą w ręce.

- Czyżby wampir naraził się na światło słoneczne? Ktoś tu głos stracił? - zażartował, patrząc się na ciemnowłosą, ubraną na czarno dziewczynę.

- Nie mam zamiaru drzeć się na cały internat, żeby zwrócić twoją uwag. - Jej oczy iskrzyły się. - I co warto było? W ogóle nie rozumiem, po co ci to. Chyba nie będzie mi dana instrukcja do waszej rasy - mruknęła, odkładając miotłę i na chwilę znikając w pokoju.

- Nie filozofuj, po za tym, wiesz, że to nie ja.

- Nowość, prawda? - powiedziała. - Oj, przecież się z tobą droczę - dodała, patrząc, jak Patryk wykrzywia twarz.

- Przy okazji... Jestem pewien, że Ewelinka będzie miło zaskoczona, patrząc znowu w swoje biurko.

Kinga zmrużyła oczy.

- O czym ty znowu mówisz, co już coś nowego wykombinowałeś?

- Uważaj, bo ci żyłka pęknie. - Patryk oparł się łokciami o barierkę i skulony zerkał na wracających po szkole uczniów.

Klaudia rozmawiała głośno z Kamilem, mocno gestykulując. W rękach miała książki, które jak co piątek zabierała z szafek. Mimo że jest głupiutką lalunią, to stara się przykładać do lekcji. W przeciwieństwie do jej przyjaciela, którego niewiele interesowało. Nikt chyba, oprócz Klaudii nie wie, dlaczego wylądował akurat w tej szkole, chociaż jego ojciec mógłby mu załatwić prywatne nauczanie.

Z daleka mógł zobaczyć jak Sebastian wygłupia się i robi z siebie durnia przed Agatą, która śmiała się z jego żartów. Patryk uważał je jednak za nieśmieszne. Do dziś nie ma pojęcia, dlaczego ona wybucha śmiechem, nawet jak on powie jej pierwszego lepszego suchara.

Reszty uczniów, jak nie ma, tak nie będzie zapewne do wieczora. W końcu jest piątek, kurewski piątek. Nawet Kinga szykuje się, żeby wymknąć się dzisiaj do Promyczka. Widać to po niej. Jest uśmiechnięta, buja w obłokach, a i tak chce pokazać, co może stracić właśnie przez głupie, infantylne wybryki. Patryk naprawdę to docenia, ale ignoruje jej przesłanki.

- No już, powiedz, o co chodzi? Niecierpliwię się strasznie. - Jej oczy błyszczały z podekscytowania.

Czasami mu się wydaje, że tylko przez to, że u niego coś się dzieje, wzbudza to jej zainteresowanie i ciekawość, dlatego z nim nadal wytrzymuje, choć czasami jest nie do zniesienia. To właśnie te cechy ją przy nim trzymają. Sama nigdy nie miałaby odwagi do zrobienia czegokolwiek, chociaż jest łasa, aby czasami nie być tą samą, nudną dziewczynką z dobrego domu. Trudno jej było to wytrzymać. Nachalne zachowanie rodziców, którzy chcieli z niej zrobić idealną córeczkę. Ale ona pragnęła zostać oryginalna. Być po prostu sobą, a nie udawać kogoś, kim się nie jest i kim nigdy się nie będzie. To wszystko wypływa w jej stylu. Ma czarne włosy przed ramiona i ubiera się zwykle w ciemne rzeczy, zwraca na siebie uwagę. Przecież nie bez powodu tutaj trafiła.

- Tak się zdarzyło, że przypadkowo dowiedziałem się, kogo z naszej klasy nie widziano przed lekcjami i odebrałem te wypracowania - chwalił się.

- Ale czekaj... Jak? - Podbiegła szybko do barierki i wychyliła się, aby z dołu spojrzeć na Patryka. - Ale chyba nie... Nie zrobiłeś tego siłą? - powiedziała z troską i lekkim strachem.

- Przecież mnie znasz - burknął.

- I właśnie, dlatego się obawiam. Ale kto to był?

- Nasz niewinny blondasek Daniel - mruknął.

Kinga aż otworzyła oczy i lekko usta z wrażenia. Nie sądziła, że może być do tego zdolny. Zwykle nie wyróżniał się z tłumu. Kto wie, może to się zamierza zmienić.

- Nie żartuj! Nic mu się nie stało? - Szybko zaczęła ze zdenerwowaniem zdejmować wysuszone już na słońcu, umyte ubrania. - Wiesz... Jeśli się poskarży to cię zawieszą, udupią.

- Przynajmniej oduczy się zganiać na kogoś innego winę. I nie piśnie nawet słówka. Jestem tego pewien, więc uspokój się. Żyje i jest cały. Z resztą... Zobaczysz jak przyjdzie. - Daniel mógł wiedzieć jedynie, że zaatakował go chłopak. Dzisiaj było ciepło, dlatego każdy chodzi w krótkich rękawach, więc nie mógł zauważyć i rozpoznać jego ubrań. Wiele osób jest już odrobinę opalonych, więc Patryk wątpił, aby kogokolwiek oskarżył. Może nawet nikomu o tym nie wspomni.

- Masz rację, módl się o to, bo inaczej... pamiętaj, że dałabym radę cię wsypać.

Kinga uśmiechnęła się złowieszczo, chcąc lekko przestraszyć przyjaciela, ale kiedy Patryk zobaczył jej minę tylko roześmiał się głośno.

- Ale tego nie zrobisz.

Kinga pokiwała głową.

- Bądź czasem rozważny, a nie tylko kierujesz się szczęściem i intuicją. Kurde, mógłbyś go chociaż przeprosić, czy coś... To nie jest fajne, jak faceci w tym wieku się biją i w ogóle.

- Nie marudź już. Spójrz, idzie - powiedział, mając dość wykładu od Kingi.

Daniel wyraźnie przestraszony szedł zgarbiony w towarzystwie Oskara.  

Kolejny rozdział za tydzień... 28.07

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Czytelnicy