Rozdział siódmy - Postacie zdejmują maski.
- Wy... - zaczął Draco. - Kim jesteście? - wykrzyczał.
Czarne postacie poruszyły się w powietrzu. Lewitowały groźnie około dwadzieścia centymetrów nad dębową podłogą. Dokładnie była ich czwórka, a pamiętał tylko dwójkę. Twarze były zasłonięte przez kaptury. Jedynie widać lekki cień.
Spojrzał na pomieszczenie. Herbaciane ściany, dębowa podłoga, ciemno fioletowy dywan, na którym siedział z Capicornem, a za nimi była biała sofa. Na płynęło do nich ciepłe, rześkie powietrze, od razu skierował wzrok do uchylonych okien i powiewającej srebrnej zasłony. To jest to! Mogą uciec, ale niestety nie wiadomo, jak wysoko są. A ucieczka może tylko zdenerwować katów.
Capicorn spanikował, kiedy postacie zaczęły w tym samym czasie opadać i przybliżyły się do dywanu. Kaptury opadły, maski zleciały z twarzy. Widać na nich było głupie uśmiechy.
To oni cały czas bawili się z nimi w kotka i myszkę! Te kreatury! Draco i jego brat ryzykowali życie. To oni ich porwali!
- Potter, wytłumacz mi, co tu, do jasnej cholery, się dzieje?!
Draconowi trudno było opanować swoje emocje. Poderwał się i prawie rzucił się na chłopców.
- Inicjacja, Malfoy, inicjacja - powiedział Ron. Uśmiechną cię skrycie na reakcję blondyna. Zapewne był wściekły, bo musiał sobie zepsuć fryzurę.
Najmłodszy piegus wyciągnął dłoń w stronę szatyna i pomógł mu wstać.
- Co?! - Draco nie mógł uwierzyć, że to wszystko oni zaplanowali. - Zdajecie sobie sprawę, że mogliśmy ucierpieć.
- W sumie, braciszku, przestań to najwyraźniej była tylko zabawa. Tylko, że nie dla nas. Byłem przerażony.
- Bałem się o swoje życie, a ty mówisz, że to zabawa?! - wrzeszczał Dracon, przytulając młodszego.
- Bałem się o swoje życie, a ty mówisz, że to zabawa?! - wrzeszczał Dracon, przytulając młodszego.
- A nawet, gdyby coś się stało to Pomfrey powita was z otwartymi ramionami. - Pierwszy raz dał o sobie znać jeden z bliźniaków, a dokładnie Fred.
Nowi mieli jeszcze tyle pytań, ale pewnie oni na nie nie odpowiedzą.
- A gdzie my w ogóle jesteśmy? - zapytał Carpicorn.
- Sekretne miejsce Gryffindoru, Pokój Życzeń.
- Nie ma takiego czegoś w Hogwarcie!
- Jest jeszcze wiele miejsc, o których tylko Gryfoni wiedzą.
- Wiecie, że takie rzeczy są zabronione, mogę powiedzieć dyrektorowi i...
Bliźniaki spojrzeli na siebie znacząco i śmiali się chwilę.
- Raczej nic nie wskórasz. Inicjacja to oficjalna część przynależności do domu. Najpierw mają ją pierwszaki - w pierwszą niedzielę roku szkolnego, całkiem nie groźną, a potem mają ją czwartoklasiści - trochę ostrzejszą. Wy nie liczycie się w zasadach, bo jesteście starsi, więc wymyśliliśmy ciekawy sposób. Po za tym - odsapnął. - ta tradycja ma ponad czterysta lat, więc dyrektor też przez to wszystko przechodził.
Draco bezsilnie upadł na kanapę.
- Ale całkiem dobrze wam poszło, co nie znaczy, że nie pokonałby was drugoklasista - żartował Ron. - A więc... Od teraz jesteście Gryfonami.
Młodszy Malfoy wybuchnął śmiechem.
Młodszy Malfoy wybuchnął śmiechem.
- Capicorn, a ty nie śmiej się tak! - zawył.
- Nie moja wina, że to bardzo zabawne.
***
Ron siedzi już od godziny w łazience razem z kąpiącym się Capicornem.
- Ile można? - jęczał Ron.
Szatyn odwrócił się i prychną jak kot.
- Muszę się dokładnie umyć po tej inicjacji. Cały się lepię.
Łazienka to wielkie pomieszczenie całe z dębu. W ścianach były natryski, a magia dostosowywała idealną temperaturę wody dla właściciela. Na środku pokoju znajdował się średniej wielkości basen, który miał właściwości mugolskiego jakuzi. Przy prawej ścianie były półki i pięć szafek dla każdego, kto chce umieścić tam swoje przybory toaletowe. Po lewej zaś stronie było wielkie lustro przywieszane do ściany. Sufit był wysadzany słabymi kryształami świetlnymi, był słaby, lecz można spokojnie dużo zobaczyć, a do tego w pomieszczeniu panował przyjemny prawie-półmrok. Ron siedział tuż przy drzwiach na ławeczce, już zaczynał się dusić od pary i gorąca panującego tu. Jednak musiał siedzieć tu, dopóki każdy nie nauczy się utrzymywać wejście do pokoju, a że można było to stale robić od środka to nie można nic innego zrobić.
- Powiedz mi, dlaczego wy wszyscy nie możecie umyć się w tym samym czasie?
To zaoszczędziłoby sporo czasu Ronowi i Harry'emu. Ale bardziej się współczuje Potterowi, bo musi użerać się z Draco i jeszcze na deser pilnować Ametistri'ego, który jest wstydliwy i nie przyzwyczajony do pokazywania się nago przed innymi chłopcami.
- Przecież tu jest pięć natrysków - dodał. - No chyba, że wstydzisz się przed własnym bratem, który czeka już ponad godzinę, a przede mną nie.
Capicorn rzucił kostką mydła w Rona, który ledwo co uniknął uderzenia.
***
- Jakie jeszcze macie ukryte miejsca? - zapytał, walcząc z ciekawością Draco.
- Żeby się dowiedzieć to trzeba najpierw zdobyć nasze zaufanie, Fretko.
- Tak, tak. Ale moglibyście mi powiedzieć, w końcu zostałem pieprzonym -Gryfiakiem. - Prawie wypluł te słowa.
Draco już zorientował się, że trzeba będzie ich zaszantażować, bo inaczej nie puszczą pary z ust. Wierność i tradycja - kolejne głupie cechy uczniów tego domu.
Ametistri aktualnie wysłuchiwał pogadanki dla pierwszaków od McGonagall, a Capicorn załatwiał od Nevile'a plan lekcji. O matko! Draco zawsze modlił się, aby nie mieć lekcji z wrogami , a teraz on sam jest w tej grupie czerwono-złotych fanów mugoli i szlam. Jeśli będziemy mieć jutro eliksiry z Severusem to on go zadźga i... odbierze punkty, które na pewno ktoś odrobi.
Ale wychodzi na to, że skoro jego brat i ten lawendowooki są zajęci to on jest tu dam z dwoma zatwardziałymi idiotami.
Niebywale uspokoił się, gdy na wrzeszczał na całą czwórkę zaraz po przyjściu do pokoju, niestety był zbyt zmęczony po tych wszystkich, nocnych wydarzeniach, że aż zdrzemnął się, przez co przespał obiad i jest teraz głodny, ale przynajmniej nie zły, bo już zrozumiał, że to tradycja i on sam to wszystko wymyślił. Jakby pomyślał o jednorożcach i tęczy po przebudzeniu to właśnie tam by był.
Tak, szantaż będzie idealnym sposobem dowiedzenia się informacji i odpłaceniem się za pustkę w żołądku.
- Uważajcie, bo wykrzyczę pierwszakom, że mają się przygotować na dzisiejszą noc. - Uśmiechnął się bezwstydnie.
- Co? - zapytał nad przeciętnie jak na swoją inteligencje Potter. - Słuchaj, wszyscy wiemy, że byś stchórzył - odsapną, a potem chytrze i przebiegle zmienił swój uśmiech. - po za tym, kto by uwierzył w takie rzeczy Ślizgonowi.
No tak, nie wiele osób, ale czekaj... przecież to pierwszoroczni, więc go nie znają. Potty chciał go przechytrzyć, ale nie uda mu się to.
- Po pierwsze to chyba jestem Gryfiakiem, co udowodniłem dzisiaj rano. Po drugie skąd ten rocznik może mnie znać, skoro są w szkole od dwóch dni.
Ron stał się trochę ponury i opadł leniwie na swoje łóżko, powiedział:
- Pewnie cię uszczęśliwię, ale rzecz jasna nie chcę, to ty byłeś tematem ostatnich gorących plotek w Hogwarcie. A wiele osób zgłosiło się, aby cię potorturować na inicjacji.
***
Capicorn wrócił do pokoju z pięcioma kartkami w dłoniach.
- Dobra, to są nasze plany lekcji.
Dał najpierw Ametistri'owi. Gdy ten zobaczył co na nim jest to zniesmaczył się odrobinę.
- Co masz pierwsze? - dopytywał się Ron.
- Mam przez cały tydzień eliksiry, a w następnym transmutację.
Ron zdziwił się.
- Masz jakiś dziwny plan - stwierdził. - Ale w końcu masz w rok umieć materiał z trzech lat. - Odwrócił twarz do Capicorna. - A my co mamy?
Chłopak spojrzał na plan.
- Mamy dwie godziny Obronę z Krukonami.
Potter ucieszył się.
- Ale dobry początek dnia! Wreszcie możemy pokazać Ravenclawowi, że w czymś są gorsi. Nie wiem czy to przeżyją.
Ron zaśmiał się, a Capi zajrzał kufra po czerwone... coś.
Przedmiot był ciemnoczerwony z czarnymi pręgami i mieścił się w dłoni. Pomarańczowe światło biło ze środka, wszystko się skurczało i rozkurczało. Każdy - oprócz Draco - patrzył się pytająco, ale ten tylko schował to do kieszeni szaty i wyszedł.
***
- Ametistri, nie bój się - powiedział Harry i dotknął ręką jego ramienia.
Chłopak chwilę pomyślał.
- Nie boję się profesora Snape'a. - Po zastanowieniu się dodał: - Jeszcze nie.
Harry pokręcił głową.
- A mi nie o to chodziło.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz